
Podróżuj odpowiedzialnie – rzecz o tym co wielu z nas robi źle – i jak przestać.
On 26 października 2018 by Hania– Fajnie by było, jakbyś zrobiła tekst o odpowiedzialnym podróżowaniu – powiedziała swego czasu znajoma z internetu. W pierwszej chwili jej sugestia wbiła mnie w fotel, bo ani nie jestem specjalnym wzorem do naśladowania (ale staram się), ani nie byłam nigdy przesadnie zainteresowana tematem.
Chwilę później jednak przewertowałam sobie tematy różnych ostatnich rozmów i zrozumiałam, że w kółko kręcę się wokół takich bajecznych pojęć jak: niesprawiedliwość ekonomiczna, wyzysk, ingerencja w naturalne środowisko, lekkomyślność. I wtedy zrozumiałam, że w zasadzie ja się jaram tym tematem.
Postanowiłam podzielić temat odpowiedzialnego podróżowania na kilka grup:
- Odpowiedzialność społeczna (w znaczeniu ekonomicznym, kulturowym),
- Kwestie ekologiczne i środowisko (w znaczeniu środowiskowym, ochrony naturalnego krajobrazu i natury),
- Jak zadbać o siebie w czasie podróży? (tu będzie o ubezpieczeniach między innymi).
Odpowiedzialność w znaczeniu ekonomicznym
W tym tekście zajmę się pierwszym z wymienionych rodzajów, czyli odpowiedzialnością społeczną. Trochę boję się o tym pisać, bo poruszę tutaj wątki, z którymi samej zdarzało mi się być na bakier (nieświadomie). Jednak od pewnego czasu moja świadomość społeczna bardzo rośnie i nie wyobrażam sobie już robienia pewnych rzeczy, które dawniej nie sprawiłyby mi problemu. I nie mówię, że teraz robię wszystko idealnie, myślę że wciąż o wielu kwestiach nie wiem. Więc jeśli chcesz wejść w polemikę, wyprowadzić mnie z błędu – to ja zapraszam i chętnie dowiem się, co robię nie tak.
Neokolonializm
Jesteśmy kolonizatorami. Ja, ty, Niemiec i Amerykanin. Brytyjczyk zwłaszcza. Wszyscy razem popełniamy setki tysięcy błędów w krajach o słabszej pozycji gospodarczej. Pozwala nam nasza przewaga ekonomiczna. Wiele osób teraz krzyknie – jaka przewaga? Ale smutna prawda jest taka, że jesteśmy bogaci. Polska jest bogatym krajem, obywatele mają dużo pieniędzy. Jeżeli stać nas na wyrzucanie przeterminowanego jedzenia to możemy pozwolić sobie na więcej niż mieszkańcy dotkniętych głodem regionów Afryki czy Azji środkowej. Jesteśmy kurna bogaci i już. To, że nie stać cię na nowego iPhone’a nie oznacza, że jesteś biedny tylko, że wydajesz za dużo kasy na pierdoły, albo za mało pracujesz. Owszem, są też biedni ludzie w Polsce czy nawet na Wyspach Brytyjskich, ale nadal… nam wszystkim żyje się lepiej.
My, bogaci ludzie jeździmy do biednych krajów, gdzie inwestujemy naszą kasę w europejskie/amerykańskie/australijskie biznesy, z których dochód przeznaczany jest dla potentatów turystycznych z państw rozwiniętych.
Pojęcie neokolonializmu ukuł w 1965 Kwame Nkrumah ideolog marksistowskiego panafrykanizmu i polityk ghanijski. W swojej książce „Neokolonializm, ostatnie stadium imperializmu” stwierdził on, że „[…] Głównym skutkiem owego neokolonializmu jest to, że obcy kapitał częściej eksploatuje słabiej rozwinięte części świata, aniżeli pomaga im w rozwoju. Inwestycje neokolonialne są czynnikiem zwiększającym, a nie pomniejszającym przepaść pomiędzy bogatymi i biednymi krajami”.
I nie sposób nie zgodzić się z tym stwierdzeniem. Mamy bowiem do czynienia nie z aneksją kraju, brutalnym podporządkowaniem sobie ludności i rządu, a z bardzo subtelnymi, wręcz intryganckimi metodami przejmowania władzy. Mamy niepodległe kraje i rządy sterowane największą siłą świata – pieniędzmi.

Jaki ma z tym związek Dominika Kulczyk?
Jakiś czas temu na plakatach w całej Polsce powiewała uśmiechnięta twarz Dominiki Kulczyk, która poleciała do Afryki pomagać (cholera wie, w czym). W sumie do mojej świadomości przebiła się tylko gównoburza poświęcona temu, że magnatka zapozowała z czarnoskórym dzieckiem. I wylał się na nią kałszkwał. I jakie to jest złe wizerunkowo. Pojawiły się nawet hasła określające bogaczkę „białą kolonizatorką”. I w takich sytuacjach okazuje się, że pomaganie jest złe.
Dlaczego? Ano dlatego, że oskarżono Panią Kulczyk o to, że wykorzystuje tragedię jednych do tego, by promować swoją osobę jako filantropkę. I teraz nawet jeśli bohaterka „Efektu Domina” faktycznie jest taką dobroduszną osobą, poświęcającą swoje życie, by pomóc biednym mieszkańcom Afryki to niestety PR-owo w ogóle tego nie widać.

Po rozmowach z wieloma znajomymi Afrykańczykami czy mieszkańcami tymczasowymi Afryki wiem jedno – biały człowiek, gdzie się pojawia, przynosi ból, cierpienie i wojny. Nikt nas tam wcale nie chce. Wielu ludziom wydaje się, że Europejczycy dużo dali Afryce czy Azji. I pewnie na poziomie dóbr materialnych, systemów filozoficznych mają rację, ale zastanówmy się nad jednym podstawowym zagadnieniem…
… po co my, uprzywilejowani mieszkańcy Europy DZISIAJ jeździmy do Afryki?
No bo na pewno nie po to, co tam przywieźliśmy (wojny, sztuczne państwa, broń), a po to, co było tam zawsze – aby oglądać dzikie zwierzęta, piękno natury, najpiękniejsze plaże świata i cudowną tubylczą ludność.
I tutaj idealnie wpisuje się zdanie, które jakiś czas temu napisała do mnie Lena, a które usłyszała od koleżanki z Rwandy: „My od Was niczego nie chcemy, po prostu nas zostawcie i dajcie nam żyć. My sobie poradzimy„. I jak tu się nie zgodzić?
Hotele
W Afryce, Azji czy Ameryce Środkowej i Południowej istnieje całe mnóstwo drogich, luksusowych hoteli. A w czyich rękach spoczywa jednak związany z tymi inwestycjami kapitał? W zdecydowanej większości mamy do czynienia z firmami hotelarskimi z Europy czy Ameryki.
Wakacje w Zanzibarze? Piękne plaże Tajlandii? Wypoczynek na Bali? Wszędzie piętrzą się nikomu niepotrzebne, opływające w luksusy hotele. I zaraz odezwie się jakiś mądry kapitalista i mi powie, że ten hotel stworzył miejsca pracy. W tym momencie powinnam zacząć kwilić z rozpaczy, że pokonał mnie pierwszy lepszy argument. Ale odpowiem ci tak, szanowny kapitalisto: twoje założenie, że to miejsce pracy by nie powstało prędzej czy później nakładem lokalnego finansowania jest durne.
Inna kwestia to, gdzie zaczyna się, a gdzie kończy pojęcie wyzysku ekonomicznego i czegoś, co można nazwać współczesnym niewolnictwem. Czy faktycznie wynagradzaniem finansowym za wykonaną pracę, ale nie takim, jakie w Europie (nawet w Grecji!), ktokolwiek nazwałby godziwym.
Jak zatem jako podróżnik, czy nawet, TFU! turysta i wczasowicz (serio nie wiem co macie do tego, jak ludzie spędzają wolny czas) walczyć z nierównością ekonomiczną? Odpowiedź jest taka, że jest to trudne. Planowanie wyjazdu zajmie ci dwa razy więcej czasu (jak nie trzy), będzie okupione frustracją, będziesz mieć dość. Zaczniesz kwestionować sens tego działania. Uznasz, że to wszystko wina Tuska. Być może stwierdzisz, że lepiej pojechać nad jedyne słuszne, bo polskie morze. Jeżeli zostanie w tobie wola walki, to będę szalenie szczęśliwa.

Rezerwuj noclegi od lokalnych właścicieli
Okej. Szansa, że trafi ci się 5-gwiazdkowy hotel o wszystkich dostępnych udogodnieniach świata, jest mniejsza. Nie mniej prawie każde państwo i większość rynków świata posiada własne strony internetowe poświęcone lokalnym miejscom noclegowym.
Widziałam takie witryny zrzeszające właścicieli apartamentów czy hosteli/hoteli i pensjonatów w Izraelu, Jordanii czy Tajlandii, więc stawiam żołędzie przeciw kasztanom, że są takie w innych krajach. Koleżanka opowiadała mi, że na terenie północnej Afryki (a na pewno w Maroku) z łatwością znajdziecie apartamenty typu riad prowadzone przez miejscowe rodziny (w cenach lepszych niż hotel, dostaniecie tam też pyszne tradycyjne jedzenie i zagłębicie się w kulturę).
Takie miejsca zbliżają do tradycji i kultury danego miejsca znacznie bardziej niż hotele typu All In. I założę się, że też w kurortowym Egipcie takie znajdziesz. Dodatkowo wiele z tych miejsc znajdziesz też na ogólnych wyszukiwarkach takich jak booking, hostelworld czy innych. Przykład z życia, w Maroku, hotelu Westpoint doba kosztuje 250 Euro, a średnie miesięczne wynagrodzenie szeregowego afrykańskiego pracownika w tym obiekcie wynosi 150 Euro. WTF?
Oczywiście pomysł szukania „właścicielskich” noclegowni upada, gdy strzela wam do głowy pojechanie do kraju, takiego jak Korea Północna, Chiny czy Kuba (i wiele, wiele fasadowych demokracji). Nieważne jak bardzo się postarasz, będziesz w jakimś stopniu finansować reżim. Sprawa jest prosta. Albo tam nie jedziecie, albo znajdujecie w swoim sumieniu miejsce na takie działanie, a następnie próbujecie to jakoś zrekompensować – jak? Sama jeszcze na to nie wpadłam.
Restauracje
Z restauracjami jest zwykle łatwiej niż z hotelami. W większości prowadzą je tubylcy. Zwłaszcza kiedy mówimy o tradycyjnej kuchni. Warto chodzić do takich miejsc. Jeżeli jednak na twojej liście pojawi się chęć odwiedzenia bardzo ekskluzywnego miejsca, w którym jadają tylko biali to YA KNOW. To nikomu nie służy. Jedzenie może być tam najpyszniejsze, ale kasa idzie do jakiegoś Trumpa 2.0.
Jeżeli masz problem ze znalezieniem takiego miejsca, to zapytaj w swoim pensjonacie lub na ulicy. Często zostaniesz niemalże zaprowadzony na zaplecze, przedstawiony kucharce lub kucharzowi. Dostaniesz najlepsze jedzenie świata. Obiecuję, wystarczy poświęcić chwilę czasu.
Jedz u lokalnych kucharzy, korzystaj z kuchni typu regionalnego, skuś się na street food. Z doświadczenia wiem, że nigdy (zwłaszcza w Azji) nie wygląda to pięknie, ale jedzenie zabija wszystkie troski. Zostaw po skorzystaniu z takiego miejsca opinie na Google lub Trip Advisor.

Pamiątki
Znam bardzo niewiele osób, które potrafią oprzeć się presji kupienia sobie pamiątki z wyjazdu. W moim przypadku (chwalcie mnie teraz) zawsze były to regionalne produkty. Jestem ogromnym łakomczuchem, więc nabywanie lokalnych produktów spożywczych jest dla mnie niemal rytuałem.Nie każdy jednak posiada takie zamiłowanie (chociaż nie wiem jak to możliwe).
Wiele osób z podróży kupuje sobie rzeczy produkowane w… Bangladeszu lub w Chinach. I, o ile są w podróży w Chinach lub Bangladeszu, to nie ma w tym nic złego. Inaczej jest, kiedy zwiedzają Stany Zjednoczone, Norwegię, albo Izrael, wówczas pamiątka z etykietką „made in china” ma tyle samo sensu co pierwsza książka Doroty Masłowskiej.

Uszyj sobie garnitur lub sari
Przede wszystkim nie w marketach i nie w Chinatown. W Afryce szukajcie targowisk, souqków, zapytajcie, gdzie swoje tradycyjne odzienie kupują miejscowi. Na temat Azji, to co napiszę, będzie dziwne. Wiele osób narzeka na panujące w Wietnamie, Indiach czy Tajlandii scamy polegające na obwożeniu turystów po sklepach.
I w momencie, kiedy mowa o biżuterii to zazwyczaj faktycznie ich jakość jest niska, ale panom zwłaszcza polecam zrobić sobie garnitur szyty na miarę (tylko sprawdźcie najpierw opinie o tym krawcu!). Możecie także trafić do szwalni chust czy miejsc, gdzie produkuje się herbaty. To wszystko w 90% ma realną wartość, regionalny sznyt lub smak. Wszędzie znajdziesz lokalnych producentów, czasami zajmie to po prostu więcej czasu, ale zapewniam, że warto!
Czasami fajną pamiątką z podróży jest kurs, np. gotowania. Widziałam takie oferty w Jordanii czy Tajlandii. Jeśli nie chcesz nauczyć się gotować ciekawych rzeczy, to poszukaj innego warsztatu: surferskiego czy garncarstwa.
Rzecz o podróbkach
Wiesz, dlaczego w Azji jest tak wiele podróbek? Ano dlatego, że w większości krajów nie ma wypracowanej polityki przeciwko takim działaniom. Wielu z nich jest to na rękę (Chiny), a część się tym zwyczajnie nie przejmuje. Pamiętajcie jednak, że podróbki z samej swojej genezy są złe:
- udają coś, czym nie są,
- ktoś najczęściej musiał „wykraść” metodę/wzór/sposób produkcji,
- zalewają rynek niepotrzebnymi tonami plastiku,
- okradają z własności intelektualnej twórcę produktu/receptury czy wstaw dowolne.
Dlatego będąc w dowolnym azjatyckim Chinatown, ogranicz się do „zwiedzenia” takiego miejsca, ale nie kupuj tam nic. Bo jeżeli kupisz tam „oryginalną” torebkę swojego ukochanego projektanta, to właśnie w ten sposób właśnie jego okradasz.
Biuro podróży
To jest temat rzeka. Wyjazd z biurem podróży dla wielu osób jest najwygodniejszy i często najbezpieczniejszy. Ale trzeba wziąć poprawkę na to, że biuro podróży o ile nie jest to zapalona grupka miłośników CSR w turystyce to… będzie miało w nosie wszystko to, o czym napisałam powyżej. Dlatego, jeśli już zdecydujesz się na taki wyjazd, to spróbuj zobaczyć jak najwięcej na własną rękę, by przekonać się, że samodzielnie dasz sobie radę. I aby następnym razem świadomie nie finansować ekonomicznego wyzysku w tych miejscach i neokolonializmu.
To już wszystko w tym odcinku. Wybaczcie, że tekst nie ma rozwinięcia, ale będzie. Już za tydzień! Tymczasem spróbuj wdrożyć w swoje życie te proste zasady – a nuż – się uda?
Czytaj część II o odpowiedzialności ekologicznej.
Czytaj część III o odpowiedzialności za siebie.
Fajnie jechać na takie wakacje i doświadczyć tego czego doświadczają tubylcy! Warto poświecić na to czas i opłaca się na bank, pod warunkiem ze kraj jest w 100% bezpieczny!
O bezpieczeństwie jako takim będę pisała jeszcze osobno 🙂
Odpowiedzialne podróżowanie to temat rzeka i świetnie, że go poruszasz! Kolonializm nie jest reliktem przeszłości… Biorąc pod uwagę skalę zjawiska, tj. ilu ludzi wyjeżdża w różne zakątki świata lub planuje takie wyjazdy, mówienia i pisania o tym nigdy dość 🙂
P.S. Chwalę za przywożenie pamiątek regionalnych i podzielam rytualne nabywanie lokalnych produktów spożywczych 😉
Dokładnie tak, nie zamierzam przestać promować tematu odpowiedzialnego podróżowania. Zwłaszcza, że ciągle popełniamy różne błędy. Kolonializm niestety ma się świetnie :/
Witam
Posłuchałem dziś Pani wykładu o świadomym podróżowaniu i muszę przyznać ,że bardzo mi się podobał , z wieloma problemami się zetknąłem i z większością się zgadzam.
Nie mam innych komunikatorów tylko prostą skrzynkę a podróżuję od wielu lat i w czasie tych czterdziestu – trzydziestu lat świat się mocno zmienił i ludzie się zmienili.
Ale sam jako dziecko pamiętam jak chodziłem na drogę ( kiedyś E8 -Moskwa- Berlin) i machałem do przejeżdżających ciężarówek i cieszyłem się jak rzucili mi gumę do żucia lub cukierki i z tego powodu mam zawsze problem czy rozdawać dzieciom cukierki, przybory szkolne itd.Sam się spotkałem z tym że w Afryce albo w Azji zostawiłem przybory dla dzieci w szkole a później się okazało że rozeszło się po rodzinie.( ale tak już jest ), więc zawszę jak jadę w świat dla dzieci coś mam. Mam kolegę ( ja raczej nie robię zdjęć ludzi) jak chce zrobić komuś zdjęcie to zawsze się pyta i dla tej osoby zawsze ma jakiś prezent ( często rezygnuje jak musi płacić).
Również jak byłem dzieckiem chodziłem na Okęcie – w ciągu dnia przylatywało może 5 samolotów – aktualnie lata setka może więcej – a trudno realizować pasję podróżniczą bez latania jak się ma ograniczony czas na zwiedzanie.W moim przypadku zwiedzanie świata zacząłem przypadkiem od tanich biletów , dzięki temu byłem poza Antarktydą na wszystkich kontynentach i poza Australią wielokrotnie na każdym i zamierzam to kontynuować .
Zaliczyłem również jazdę na słoniu , spacer z lwami, noszenie leniwca, dotykanie węży karmienie kangura,głaskanie misia – pewnie teraz pewnych rzeczy bym nie zrobił ale trudno winić innych za to bo przecież w blokach mamy duże psy , – krowy, kury które stoją w rzędzie i innego świata nie znają – to przecież wszystko dla zaspokojenia potrzeb – naszych potrzeb – kiedyś Polska była pokryta pięknymi lasami ( zastała tylko Białowieża ) zniszczyliśmy zwierzęta , ekosystemy i nikt teraz nie ma z tym problemu a wytykamy to innym – biednym którzy chcieli by żyć tak jak my.( jak będzie im tak dobrze jak nam to może też przestaną tak traktować zwierzęta i będą postrzegać świat inaczej.)
Czy podróżuję świadomie ? Im dłużej podróżuję to robię to chyba coraz lepiej i bardziej świadomie , ale na pewno tego trzeba się uczyć
Pozdrawiam Janusz
mam prośbę- jeśli mogę skrzynki mailowe do kolegi i koleżanki z wykładu to również chętnie podzielę się spostrzeżeniami ( nie jestem w żadnych mediach społecznościowych – nie moja bajka)
Dzień dobry Panu! Bardzo nam miło, że Pan napisał 🙂 Nasz mail: swiadomepodrozowanie@gmail.com 🙂 Każdy z nas popełniał błędy w przeszłości. Pływanie z delfinami albo jazda na zmęczonym wielbłądzie. Jest tego całe mnóstwo. Całe życie uczymy się, co robić lepiej, bardziej odpowiedzialnie i bardziej świadomie.Grunt to dążyć do tego, by polepszać ten stan, a nie pogorszać 🙂 Życzę tego sobie, Panu i wszystkim innym. Dziękuję pięknie za spostrzeżenia i podzielenie się nimi! <3