W języku angielskim nosi różne nazwy: tanathourism czy death/dark tourism, a po polsku ponura turystyka lub turystyka śmierci. Podczas, gdy większość z nas interesuje się jedzeniem, kulturą czy wypoczynkiem w trakcie urlopu, fanów tanatoturystyki fascynują mroczne strony podróżowania: miejsca katastrof, spektakularnych śmierci, masowych morderstw, pola wojenne i dziwaczne rytuały pogrzebowe. Od pewnego czasu tanatoturystyka przypisywana jest także wycieczkom śladami seryjnych morderców.
W Polsce też mamy kilka zjawisk tego typu podróży. Każdego roku w dniu Wszystkich Świętych wszyscy rodacy wybierają się na cmentarze i wspominają swoich bliskich, a odwiedzanie to niekoniecznie wiąże się ze sferą sacrum w ich życiu. Niczym innym, jak turystyką śmierci jest zwiedzanie obozów zagłady, czy miejsc kaźni. Znamy to w kraju bardzo dobrze, bo jesteśmy narodem, dla którego martyrologia jest bardzo ważna.
Komercjalizacja śmierci
Mówi się, że tanatoturystyka łączy funkcje poznawczą, związaną z przyswajaniem historii z aspektem własnych zainteresowań podmiotu zwiedzającego. Często wykraczających poza – nazwijmy to – powszechnie zrozumiałe motywy. Okazuje się bowiem, że przemysł turystyczny czerpie gigantyczne zyski z pokazywania nam takich miejsc jak:
- Czarnobylska Zona,
- Obozy zagłady,
- Muzea słynnych katastrof, np. Muzeum Titanica,
- Wiktoriańskie cmentarze,
- Piramidy w Egipcie,
- Strefa “0” w Nowym Jorku,
- Ulice, po których krążył Kuba Rozpruwacz,
- Kaplica Czaszek (np. ta w Kudowie-Zdroju).
I wiele, wiele innych miejsc na całym świecie.
Motyw zwiedzania
Tym tekstem nie chcę absolutnie powiedzieć, że odwiedzanie takich miejsc jest złe – absolutnie nie jest! Jednak musimy mieć świadomość tego, że nie zawsze tego typu obiekty powstają z poszanowaniem etycznych zasad danej społeczności. A równolegle odwiedzający muszą w pełni rozumieć swoje motywy, wynikające z odwiedzania takich miejsc. Jeśli macie wątpliwości, co do swoich pobudek, to może lepiej odpuścić?
Przed odwiedzeniem danego obiektu warto zrozumieć, co tak naprawdę się tam wydarzyło i znać kontekst kulturowy oraz religijny. Niejednokrotnie turyści podążający śladami śmierci zapominają o tym, by w danym miejscu zachować się właściwie.
Przykład?
W trakcie zwiedzania Tajlandii trafiłam na plażę Phra Nang, na której znajduje się jaskinia, a w niej mnóstwo rzeźb penisów. Turyści wchodzą na nią prosto z morza w strojach kąpielowych, całkowicie nie zdając sobie sprawy z tego, że to miejsce upamiętnia śmierć konkretnej (nieważne czy prawdziwej) osoby. |
Bez sacrum
Główne pytania jakie stawiają badacze tematu tanatoturystyki to to, kiedy ludzie odwiedzają dane miejsce, by się oddać strefie sacrum swojego życia, upamiętnić coś, a kiedy zwiedzanie staje się po prostu “ciekawostką turystyczną”, wyróżniającą dane miejsce na tle regionu?
miejscowość Prypeć po wybuchu reaktora atomowego w Czarnobylu
Innymi słowy, czy turyści odwiedzaliby Wilczy Szaniec, gdyby nie to, że tam śmierci wymknął się Adolf Hitler? A cmentarz w Sapancie w Rumunii, bo jest kolorowy i ma śmieszne obrazki, czy dlatego, że chcą tam przeżyć coś duchowego? Czy zwiedzając Koloseum ktokolwiek ma z tyłu głowy chociażby, że tam dla wiwatujących tłumów zabijali się ludzie?
A jak jest u Was? Kręci Was tanatoturystyka? Jesteście podróżnymi którzy odwiedzają takie miejsca bezwiednie, czy staracie się poznać lepiej ich historię?