Lanzarote

Wszyscy Europejczycy spragnieni zimą słońca, prędzej czy później odkrywają zalety Makaronezji, czyli Wysp Szczęśliwych. Zaliczane do tej grupy Wyspy Kanaryjskie, cieszą się szczególnym zainteresowaniem od wielu lat. Szczególnie z uwagi na utrzymujący się klimat nazywany wieczną wiosną.

Na archipelag składa się 7 dużych wysp: Teneryfa, Fuerteventura, Gran Canaria, Lanzarote, La Palma, La Gomera, El Hierro, La Graciosa oraz 5 mniejszych: Alegranza, Lobos, Montana Clara, Roque del Este i del Oeste. Każda z nich cieszy się nie tylko zróżnicowanym klimatem w znaczeniu pogody, ale również odmiennym stylem spędzania tam wolnego czasu. Teneryfa i Gran Canaria są nie tylko bardziej zielonymi wyspami, ale też bardziej imprezowymi. Fuerta to stolica kite-surfingu i sportów wodno-wietrznych. Zaś Lanzarote to raj dla tych, którzy doceniają spokój i piękno (natury, jak i architektury).

Dlaczego na Lanzarote

Dzisiaj oprowadzę was po tej ostatniej, czyli wyspie Lanzarote, która niekiedy przypomina powierzchnię Marsa, niekiedy jest tajemnica niczym kraina z powieści Juliusza Verne’a, a kiedy indziej zachwyca urokiem małych bielonych domków z zielono-niebieskimi okiennicami. To wszystko jest zasługą wulkanicznego charakteru wyspy, klimatu subsaharyjskiego z nutą frontu atlantyckiego oraz hiszpańskiego architekta – Césara Manrique.

Jeszcze w 2000 roku chciano Lanzarote przerobić na kurort pokroju Majorki, wybudować tam mnóstwo wielopiętrowych hoteli i rozbudować turystykę. Jednakże organizacje walczące o zachowanie endemicznych gatunków roślin i zwierząt oraz naturalnego krajobrazu, zwyciężyły we wszystkich instancjach sądowych. Pozwoliło to na zachowanie naturalnego krajobrazu, dla którego warto tutaj przyjechać.

Poczuj się jak na Marsie

Co prawda Czerwona Planeta charakteryzuje się nie tylko kolorem, ale także odpowiednimi warunkami grawitacyjnymi i cieplnymi, ale… Park Narodowy Timanfaya z powodzeniem naśladuje wygląd naszego sąsiada z Drogi Mlecznej. Zresztą kręcono tutaj kilka filmów, które działy się i na Marsie i na Księżycu. Wyspa powstała wskutek wybuchu wulkanu, a w latach 1730-1736 dochodziło tutaj do codziennych erupcji wulkanicznych. Wulkany wyrzucały na wyspę miliony lawy (ok. 50 milionów sześciennych). Ostatnie tego typu zdarzenie odnotowano zaś w 1824 roku. Nazwa parku wywodzi się od jednej z wiosek, spowitej dzisiaj grubą warstwą zastygłej magmy.

Z “maskotką” parku Timanfaya

Po samym parku przemieścicie się wyłącznie autokarami. Z uwagi na ochronę naturalnego krajobrazu wyspy i wspomnianych już żyjątek, nie dopuszcza się trekkingu czy transportu osobowego. Widziałam także karawanę wielbłądów zmierzającą w stronę Timanfayi, ale nie wiem, czy szły one faktycznie do parku.

Karawana wielbłądów

Alternatywną nazwą dla Parku Timanfaya są Góry Ognia. I nazwa ta pojawia się nie bez kozery. Oprócz tego, że krajobraz wygląda rzeczywiście jak z piekła, to rzekomo na jednym z kraterów faktycznie dopatrzono się sylwetki El Diablo, Diabła, który stał się symbolem parku. Co więcej… wulkany w parku wcale nie są wygaszone! Zaledwie kilka centymetrów pod powierzchnią zastygłej lawy i piasku, znajdują się kamienie, których temperatura sięga 100 stopni Celsjusza. Przy 10 metrach głębokości gorąc sięga już 600 stopni Celsjusza.

Nie wierzycie? Pojedźcie na wyspę. Co kilkanaście minut na szczycie, przy punkcie widokowym El Diablo (zaprojektowanym przez C. Manrique) odbywają się pokazy, polegające na wrzuceniu do specjalnie spreparowanego dołu w ziemi kilku suchych gałęzi, które w okamgnieniu zaczynają płonąć. Inną sztuczką personelu jest wlewanie do przygotowanego tunelu w ziemi wiadra wody, które błyskawicznie wybucha i eksploduje w górę, w postaci „gejzera”. W niektórych miejscach można pozbierać także z ziemi wciąż ciepłe kamienie wulkaniczne.

Na szczycie znajduje się wspomniany również punkt widokowy połączony z restauracją, w której można zamówić kiełbaski opiekane nad kraterem (nie jestem pewna, jak podchodzi do tego tematu medycyna).

*Koszt zorganizowanej wycieczki do parku i objazdówka po kilku miejscach z tego opisu, to ok 86 PLN autokarem.

Więcej wulkanów?

Jeśli park Timanfaya rozbudził geologiczne zapędy, to warto udać się także do wygasłego już krateru wulkanu El Golfo. Znajduje się on nieopodal miejscowości o tej samej nazwie. A dlaczego wypada to zobaczyć?

We wnętrzu dawnego wulkanu znajduje się jedno z najbardziej zasolonych miejsc na ziemi, prawdopodobnie bardziej słone od Morza Martwego, o charakterystycznej, intensywnej, zielonej barwie. Kolor ten jezioro zawdzięcza specyficznemu rodzajowi alg lub fitoplanktonowi (biolog ze mnie jak z koziej dupy trąba). Wąski pas skał i drobinki piasku powstałego z lawy oddzielają je od lazurowego oceanu, a widok ten jest obłędny. Warto przejść się wzdłuż dawnych ścian krateru, by przyjrzeć się obłędnie kotłującej się błękitnej wodzie.

Najlepsze wino pochodzi z stoków wulkanicznych

Malvasia Volcanica to najpopularniejszy szczep winogron uprawiany na wulkanicznych zboczach na Lanzarote. Smak tego wina zdecydowanie różni się od znanych nam słodkich win hiszpańskich. Jest bardziej mineralny, orzeźwiający. Wszystko dlatego, że rośliny rosną w wyjątkowo suchym, jałowym środowisku, osłonięte od saharyjskiego sirocco kilkunastoma kamieniami. Nie pną się w górę, rosną w zagłębieniach wykopanych w równych odległościach. Dzięki bogatej w minerały postwulkanicznej ziemi są bardzo zmineralizowane. Warto przejechać się do lanzaroteńskiego regionu La Geria, który słynie z najlepszych winnic!

*Ceny wina w winnicach są różne, ale jest to zdecydowanie sensowny wydatek.

Zdjęcie pochodzi z regionu La Geria, na dole widać charakterystyczne doły, w których rośnie winogrono.

Poszukaj zaginionej Atlantydy

Wyspy Kanaryjskie przez niektórych badaczy, były uznawane za jedną z prawdopodobnych lokalizacji zaginionej Atlantydy. I choć w toku prac naukowych pomysł ten okazał się nietrafiony, to faktycznie na Lanzarote znajduje się najdłuższy tunel podwodny świata, ciągnący się na ok. 1500 m wzdłuż oceanu. Nazywany jest także Tunelem Atlantyckim i jest pozostałością korytarzy lawowych, po wybuchu wulkanu Monte Corona sprzed 20 tysięcy lat. Na całej wyspie znajduje się wiele jaskiń, które prowadzą przynajmniej do części pradawnych tuneli.

Jeżeli chodzi o starożytność, to doszukano się także na wyspie śladów Guanczów (więcej o nich na Fuerteventurze), którzy to prawdopodobnie wywodzili się od afrykańskich ludów berberyjskich. Na większości wysp archipelagu znajdziecie ślady bytności pierwszych osadników wyspy.

Czasami w tunelu może być tłoczno

Jeśli chodzi o jaskinie i inne podziemne cuda

Wspomniany w tym tekście już wielokrotnie César Manrique, postawił sobie za cel zamienienie części postwulkanicznych jaskiń w miejsca, które będą służyły ludziom. W jednej z nich urządzono restaurację połączoną z salą koncertową, która wykorzystuje naturalne warunki otoczenia. Oprócz tego w jaskini można podziwiać gatunek endemicznego, ślepego, białego nano-krabika, który mieszka w sadzawce Jameos del Agua. Całość zaprojektowano tak, by pobudzać zmysły estetyczne najbardziej nawet wymagających.

Jameos del Agua

Innym ciekawym miejscem, które obyło się bez ludzkiej ingerencji są Cueva de los Verdes, czyli Zielone Jaskinie. Oprócz wielu różnych formacji skalnych znajdziecie tutaj także fenomenalną iluzję optyczną, o której nic więcej nie opowiem, bo po co psuć wam zabawę?

Cueva de los Verdes

Mam klaustrofobię, ale lubię wielkie przestrzenie?

Jeśli chodzenie po jaskiniach, zamiast sprawiać frajdę, powoduje dyskomfort, to musicie wiedzieć, że także tutaj César Manrique przygotował coś dla was. Najpiękniejszy, najbardziej spektakularny punkt widokowy na całej wyspie znajdziecie w Mirador del Rio, czyli „punkcie z widokiem na rzekę”, tyle że zamiast rzeki zobaczycie Atlantyk, na którym unosi się niczym niewzruszona wysepka La Graciosa (takie miejsce, gdzie nie ma nawet dróg i mieszka tylko garstka ludzi). Przy punkcie widokowym jest bar, można w nim zakupić kolorowe drinki i orzeźwiające napoje, a w piękny, bezchmurny dzień popatrzeć za horyzont.

Innym miejscem, które mnie zafascynowało, były klify Los Hervideros. Kłęby kotłującej się, turkusowej wody, korytarze skalne przypominające mrowisko i szum wiatru w tym miejscu, sprawiają przerażające i niesamowite wrażenie. To właśnie tutaj, około 20 tysięcy lat temu spotkała się wrząca lawa z lodowatym oceanem.

W tle widać La Graciosę, punkt widokowy Mirador del Rio

Najbardziej to jednak lubię odpoczywać na urlopie

Jeżeli powyższe pomysły nie zachwyciły was wystarczająco, a celem urlopu nie jest przeżywanie przygód, a święty spokój to… można go odnaleźć na jednej z wielu plaż na Lanzarote. W sezonie zimowym plaże są całkowicie puste, można złapać sporo witaminy D, a jednocześnie nie jest super gorąco (chociaż można popływać w oceanie).

*Najlepsze, białe plaże na Lanzarote, w tym Playa Papagayo są bezpłatne.

Playa Papagayo

Alternatywnie?

Wyczarterujcie łódź i sternika, jeśli sami nie żeglujecie i popływajcie na wodach pomiędzy wyspami! To może być jeszcze ciekawsza alternatywa niż siedzenie na jednej wyspie!

Tutaj koszt wiadomo może być różny. Jeśli jesteście zainteresowani to również przyjmuję zgłoszenia na organizację takich wyjazdów 🙂

Zachęcam także do przyjrzenia się mojemu przewodnikowi z Fuerteventury lub Majorki, na którym rozpisałam 3 aktywne dni z pełnymi planami, mapami i kosztorysem.

Jacht, który można wynająć, by popływać w okolicach Wysp Kanaryjskich
 

Więcej
Postów