Kiedyś koleżanki z pracy namawiały mnie, żebym napisała tekst o City Breakach, korzyści z krótkich, 1-3 dniowych, podróży. Motywowały to, o ile dobrze pamiętam, tym że “fajnie jest wyskoczyć na pizzę do Neapolu i wrócić”. I zgadzam się z tym, że to super. Gdyby istniała teleportacja, pobierająca energię ze źródeł naturalnych i nie emitująca spalin… byłabym pierwszą, żeby te City Breaki opisywać. Choć akurat co do pizzy, to lepszą jadłam w Poznaniu niż we Włoszech 😉
Dlaczego o tym piszę? Bo ostatnio znów spotykam się z propozycjami, aby napisać tekst o tym, jakie miasta są najbardziej romantyczne na wyjazd na Walentynki. Odpowiedź pewnie byłaby mniej lub bardziej sztampowa: Paryż, Stambuł, Lizbona, Wenecja, Werona, Barcelona i może dorzuciłabym jakieś urokliwe skandynawskie miasto do kontrastu może Sztokholm? Do każdej z tych metropolii można pojechać na 2-3 dni i będzie super. Nie ma tutaj specjalnej filozofii. Wciąż nie wiem po co ludzie szukają takich porad u blogerów.
Dlaczego należy ograniczyć samolotowe CityBreaki?
Mój tegoroczny pierwszy CityBreak (2020) spowodował emisję około 0,5 tony CO2 do naszej atmosfery. Poleciałam na jeden dzień do Szwajcarii. Tzw. ślad węglowy lotu można policzyć korzystając z wielu internetowych kalkulatorów dwutlenku węgla. Wiem też, że w tym roku nie będzie to mój ostatni tak krótki wypad, z uwagi na to, że moje życie jest dość mocno skomplikowane w tej chwili i niestety nie mogę sobie pozwolić na dłuższą podróż. Nikt nie mówi zatem, żeby zrezygnować z latania samolotami. Po prostu spróbujmy zmienić sposób w jaki myślimy o takiej podróży.
Co można zmienić?
Jak chcesz zorganizować wyjazd na Walentynki, pojechać w nieznane z ukochaną połówką, to nie musisz lecieć za granicę, samolotem. Wystarczy Ci agroturystyka pod miastem albo Karpacz. Jeśli się kochacie, to nawet w domu będzie… cudownie! I wiem co mówię, bo rocznica mojego związku jest… 14 lutego 😉
Po drugie, jeżeli jesteście skazani na samolot, to warto wybrać taki, w którym jest mało miejsca na nogi. Brzmi absurdalnie? Tylko na początku. Tanie linie lotnicze upychając maksymalnie dużą liczbę osób do jednego samolotu “wyświadczają” przysługę naszemu klimatowi. Bo ślad węglowy per osoba się zmniejszy! Rozłoży się na większą liczbę pasażerów. Inny sposób? Wybrać takie linie lotnicze, które działają na rzecz środowiska i do których można dopłacić za podatek ekologiczny. Pamiętajcie jednak, aby nie brać klasy biznesowej czy premium, bo… tak, dobrze że już wiecie. Nie będzie to ekologiczne.
Możecie też pojechać gdzieś pociągiem. Jest całe mnóstwo fajnych miejsc, gdzie dotrzecie koleją: Kraków, Praga, Berlin – na początek. Opcji jest wiele, wystarczy uruchomić fantazję i wszystko pozwoli Wam podróżować odpowiedzialnie, zmniejszając emisję CO2. A wyjazd na Walentynki może akurat na tym zyskać – nie będzie taki całkiem sztampowy.
To jak, jakie miejsca polecacie na Walentynki, gdzie można dotrzeć pociągiem z Polski w miarę komfortowo?