Zanim wyjechałam do RPA słyszałam niczym mantrę: “nie jedź tam, zgwałcą cię i zabiją” oraz “ale przecież Ty nie masz prawka, tam się nie da bez prawka”. No to zaskoczę wszystkich, którzy odradzali mi tę podróż – nikt nie zgwałcił i nie zabił (uff)! W dodatku zwiedzałam ten kraj bez większych wyzwań, bez auta, prawa jazdy i nawet roweru. Przemierzyłam różnymi metodami około 4 000 km, zwiedzając Johannesburg, Kapsztad, Knysnę, Stormsriver, Port Elizabeth i rezerwaty: Kirstenbosch, Tsitsikamma, Przylądek Dobrej Nadziei oraz National Kruger Park.
Finansowo wyniosło mnie to oczywiście nieco więcej, niż wynajęcie samochodu i zakup paliwa na cały ten czas. Jako plus to fakty – nie musiałam martwić się stacjami benzynowymi, ubezpieczeniem, ruchem lewostronnym, czy brakiem miejsc parkingowych. Jak sobie z tym poradziłam? Znakomicie rozwiniętą siecią Uber w większych miastach, taksówkami w mniejszych, a dodatkowo firmami przewozowymi. To co mnie zmartwiło, to zakazy autostopowania oraz kultura płacenia za tego typu przejazdy. Finalnie jednak nie musiałam z nich korzystać.
Poniżej znajdziecie całą przemierzoną przeze mnie trasę, bez wyznaczonych konkretnych punktów na mapie poszczególnych miast:
Warto podkreślić, że RPA jest niemal pięciokrotnie większe od Polski. Z tego względu odcinki Johannesburg – Kapsztad oraz Port Elizabeth – Johannesburg efektywniej i szybciej, choć gorzej dla środowiska, można pokonać samolotem. Ubolewam nad tym, że z uwagi na pewne ograniczenie czasowe, ja również byłam zmuszona wybrać dwa razy loty krajowe. Korzystałam z linii: Mango oraz FlySafair. Na pokładzie obu standard jest mocno niskobudżetowy. Zaletą jest jednak to, że latają i nie miałam z nimi żadnego kłopotu.
Odcinek z Kapsztadu do Port Elizabeth to najpiękniejsza trasa widokowa jaką możecie sobie wyobrazić (Garden Route). Serdecznie polecam pokonać ją drogą lądową, a nie samolotem. Zapierające dech w piersiach widoki pozwolą wam się zrelaksować, choć droga jest bardzo długa.
Bez samochodu przez 21 dni – jak?
Przede wszystkim musiałam znaleźć alternatywę dla auta. Myślałam jakiś czas o motocyklu, skuterze, a nawet o rowerze. Żadna z tych opcji nie wydawała mi się szczególnie komfortowa z wielkim plecakiem, który pełnił w moim przypadku rolę bagażu podręcznego.
Z pomocą przyszedł Uber, dzięki któremu mogłam zwiedzić miasta oraz firma przewozowo-wycieczkowa Baz Bus. Z ich pomocą przejechałam się wzdłuż Cape Peninsula i odwiedziłam dzikie pingwiny, foki, zebry przylądkowe i Przylądek Dobrej Nadziei.
To także oni oferują usługę Hop On – Hop Off, za której pośrednictwem można przejechać niemal calutki kraj. Opcji i możliwości wyboru jest wiele. Ja korzystałam z biletu w jedną stronę z Kapsztadu do Port Elizabeth. Nie ma on ograniczenia ważności czasowego, ale jego koniec wyznacza dojechanie do punktu docelowego. Dzień wcześniej należy zgłosić chęć przejazdu z punktu A do punktu B. Jedyne co jest niemożliwe w ramach tej usługi, to cofanie się. Wynika z tego, że można jechać wyłącznie w obranym kierunku (w moim przypadku w stronę PE). Zanim zapytacie, powiem że dzięki tej firmie miałam niesamowitą okazję poznać ludzi z prawie każdego zakątka świata.
Także Baz Bus skontaktował mnie z firmą Viva Safaris, która odpowiadała za moją wyprawę/safari do Parku Krugera. Korzystałam także z pomocy organizacji Moafrika. Ta firma kilka procent dochodu z przejazdów przeznacza na walkę z HIV i aids wśród najbiedniejszych dzieci z townships. Część przejazdów zorganizowali mi również poznani na miejscu ludzie, przewożąc mnie swoimi samochodami. Za każdy taki przejazd jednak chciałam się z nimi rozliczyć, ponieważ w znakomitej większości byli to dość ubodzy mieszkańcy.
Finalnie mój plan wyglądał następująco (kolejne dni):
- 1 – podróż do Johannesburga (samolot)
- 2 – Johannesburg – Kapsztad (samolot)
- 3 – Kapsztad – miasto (Uber i na piechotę)
- 4 – Kapsztad – Cape Point Nature Reserve/Cape Peninsula (Baz Bus)
- 5 – Kapsztad – plaża (Uber)
- 6 – Kapsztad – Table Mountain (Uber + własne nogi)
- 7 – Kapsztad – Kirstenbosch (Uber)
- 8 – wyjazd do Knysny (Baz Bus)
- 9 – Knysna (taksówki i przejazdy z zaprzyjaźnionymi ludźmi)
- 10 – wyjazd do Stormsriver (Baz Bus)
- 11 – Stormsriver – tubing na rzece Blackwater przez rezerwat Tsitsikamma, wyjazd do Port Elizabeth (Baz Bus)
- 12 – Port Elizabeth – Johannesburg (samolot)
- 13 – Kruger National Park (Viva Safaris)
- 14 – Kruger National Park (Viva Safaris)
- 15 – Kruger National Park (Viva Safaris)
- 17 – Kruger National Park (Viva Safaris)
- 18 – wyjazd do Johannesburga (Viva Safaris)
- 19 – Johannesburg (Uber)
- 20 – Soweto (Moafrika Tours)
- 21 – podróż do domu (samolot)
Finalnie koszty Uber, jakie zarejestrowałam na mojej karcie Revolut to: 796,89 PLN. Do tego należy doliczyć koszty Baz Busa, Moafriki i Samolotów:
- 594,71 PLN – za Hop On – Hop Off
- 217,34 PLN – za Cape Peninsula Tour
- 2 524,57 PLN – za safari w Parku Krugera, ale tutaj mamy też ceny noclegów, wyżywienia i wynajęcia rangera.
- 318,50 PLN – lot z Johannesburga do Kapsztadu
- 214 PLN – lot z Port Elizabeth do Johannesburga
- 210,10 PLN – za Soweto Culture Trip
Z podliczeniem kosztów wycieczek i samolotów oczywiście te kwoty wzrastają. Biorąc jednak pod uwagę, że za każdym razem w trakcie przejazdów zorganizowanych przez Baz Bus czy Moafrikę otrzymywałam wsparcie lokalnego przewodnika, który znał mnóstwo ciekawostek – absolutnie było warto. Jeśli interesuje was kompleksowe wyliczenie, całościowe koszty tego wyjazdu możecie przeczytać w moim podsumowaniu finansowym za 2019 rok 🙂
Aktywny wypoczynek i relaks
W trakcie mojego pobytu w RPA: wspinałam się na góry, oglądałam dziką przyrodę, odpoczywałam, przeprawiałam się przez rzekę w pontonie. Pływałam także na łodzi, widziałam dzikie pingwiny, foki, czy całe rodziny słoni, leoparda i zagrożone wyginięciem gatunki. Miałam okazję poznać burzliwą historię tego pięknego kraju. Byłam w hipsterskich dzielnicach i w miejscach, do których nigdy nie chciałaby trafić w nocy.
Czy 21 dni wystarczy, by zobaczyć RPA?
Nadal są miejsca, do których nie udało mi się dotrzeć i które chciałabym zobaczyć ponownie. Miejscem, do którego wrócę jest Kapsztad, gdzie zabrakło mi jednego dnia, by popłynąć na Robben Island (więziono tam przez 18 lat Nelsona Mandelę). Nie zdążyłam też po prostu poczuć bardziej ducha tego miasta. Marzy mi się także odwiedzenie Durbanu, prowincji KwaZulu-Natal i gór Drakensberg. Nie ukrywam, że chciałabym spędzić więcej czasu w Port Elizabeth czy Johannesburgu. Wszystkie miejsca, które zobaczyłam zaoferowały mi pełną intensywność i zapadły głęboko w pamięć. Myślę, że kolejne 21 dni nie starczyłyby, aby w pełni poczuć ten kraj. Na tyle na ile mogłam wykorzystałam ten limit czasowy i dostałam najlepsze, o co mogłam prosić.
Ulubione miejsce w RPA?
Ciężko wskazać jedno, bo każdy punkt na tej mapie był niezwykle niezwykły. Na pewno zdecydowanie wyróżnia się Kapsztad, Przylądek Dobrej Nadziei, wspinaczka na Górę Stołową, wyjazd do Parku Krugera, czy tubing na rzece Blackwater w rezerwacie Tsitsikamma. Nie mniej spędziłam też znakomity czas w township w Knysnie oraz Soweto. Bawiłam się znakomicie w hipsterskiej dzielnicy Johannesburga – Mabonengu. Nie jestem w stanie wskazać jednego miejsca, bo RPA to naprawdę niezwykle różnorodny kraj. Myślę też, że nie bez powodu nazywany Rainbow Nation, tęczowym narodem.
Jeśli chcesz przeczytać więcej o RPA? Zajrzyj tu:
- Plan zwiedzania Kapsztadu
- Plan zwiedzania Johannesburga
- Garden Route
- Jak zorganizować sobie wyjazd na Safari
- Park Krugera – czy warto?
- Bezpieczeństwo w Kapsztadzie [film]
- Przylądek Dobrej Nadziei [film]
- Bezpieczeństwo w RPA
- Rainbow Nation, Śladami Tęczy – ogólnie o RPA
- Co musisz wiedzieć przed wyjazdem do RPA
- Koszty wyjazdu do RPA (21) i cały rok 2019
- Przepis na południowoafrykańskie Biryani
- Wskoczyłam z klifu do rwącej rzeki – o tubingu w RPA
- Jak spakować się do RPA
- Życie na prywatnej wyspie Thesen [film]
- To luksus kiedy masz łazienkę – życie w townships [film]
- Wspinaczka na Górę Stołową [film]
- Aborcja w RPA