Johannesburg

Lecisz do Południowej Afryki i nagle okazuje się, że masz kilka godzin albo kilka dni w Johannesburgu – mieście, które nic ci nie mówi? Dobra rada – nie oceniaj go przedwcześnie i nie wyciągaj pochopnych wniosków. 

Jozie – jak nazywają Johannesburg jego mieszkańcy, jest jednym z najbardziej żywych, pełnych energii miast, jakie miałam okazję zobaczyć. Nie jest najbardziej bezpieczne na świecie i zaręczam, zobaczycie tu wszystko co jest najlepsze i najgorsze na jednej i tej samej ulicy.

Złote miasto Johannesburg

Wyjątkowość Joburga (to inna nazwa używana przez lokalsów), wynika z tego, że w przeciwieństwie do większości kluczowych miast, nie został zbudowany “na rzece” albo nad jeziorem/morzem/oceanem. Miasto powstało jako efekt uboczny gorączki złota, która wybuchła tutaj w XIX wieku i spowodowała, że region ten stał się bardzo interesujący dla wielu, którzy chcieli się wzbogacić. Stąd pochodzi jeszcze inna nazwa używana przez artystów i znane postaci: Złote Miasto. Johannesburg LITERALNIE leży na złocie, a raczej… na pozostałych po nim kopalniach, które są jednymi z najgłębszych na świecie. 

Johannesburg historycznie

W XIX wieku było to bardzo nieprzyjazne miasto, pełne białoskórych górników z całego świata, niewykwalifikowanych czarnoskórych robotników rekrutowanych z plemion, których zadaniem była najcięższa praca, prostytutek, piwowarów, gangsterów, kupców i zuluskich “AmaWasha”, czyli praczy. Miasto było źle zarządzane i przeludnione, epidemie różnych chorób wybuchały jedna po drugiej. W centrum Joburga mieściły się slumsy, zamieszkiwane przez ludzi z całego świata. Po katastrofalnej w skutkach epidemii grypy, o śmierć setek tysięcy ludzi obwiniono czarnoskórych mieszkańców. Wojny burskie, które nastąpiły później spowodowały, że teren ten został zajęty przez władze brytyjskie, a z czasem rządy holendersko-brytyjskie wprowadziły system segregacji rasowej – apartheid, który zmusił czarnoskórych mieszkańców do wyprowadzki z miast. Tak powstały pierwsze townships (slumsy) pod Kapsztadem, Johannesburgiem i resztą miast. 

Bezpieczeństwo

Jeżeli czytaliście mój wpis o Kapsztadzie, to wiecie, że RPA ma złą opinię. Mówi się, że Johannesburg jest najmniej bezpiecznym miastem. Przed moją podróżą odbyło się w nim kilka ataków na obcokrajowców (głównie z Nigerii) i poziom zagrożenia wzrósł o kilka procent w światowych rankingach. O różnych kwestiach związanych z bezpieczeństwem w RPA przeczytacie jeszcze w osobnym wpisie, w którym mówię dokładnie jak przygotować się do takiego wyjazdu. 

Transport

Uber

Z uwagi na cenę Ubera polecam Wam ten środek lokomocji. Jest tanio, bardzo komfortowo i raczej bezpiecznie. Kierowcy zwykle czekają aż pasażer wejdzie pod wskazany przez siebie adres. 

Taksówka

Jakość usługi jest taka sama jak w Uberze, tylko jest drożej. Moim zdaniem nie ma to sensu, zwłaszcza, że aplikacja Ubera jest znacznie wygodniejsza.

Taxis

Busiki do przewozów osobowych, których nie rozgryzłam. Mają złą opinię, a kierowcy jeżdżą jak wariaci. Panowie w żółtych kamizelkach obsługują komunikację Taxis.

Komunikacja miejska

Po mieście jeżdżą busy oraz kolej miejska (Gautrain), jednak nie miałam okazji skorzystać z tych rozwiązań, bo cenowo wychodziły niewiele lepiej od Ubera, a dojazd jednak zwykle nie był tak precyzyjny. Za pośrednictwem tego rozwiązania możecie przejechać przez Johannesburg, ale nie zobaczycie już Soweto.

Nocleg

Przed przyjazdem tutaj zapoznajcie się z mapą bezpieczeństwa, zarezerwujcie nocleg w dobrej dzielnicy. Jeśli chcecie mieć 100% pewność, że wybraliście dobrą okolicę, skorzystajcie z najlepiej ocenianych hoteli. A jeżeli wystarczy wam moja opinia, to osobiście polecam nocleg z Airbnb w dzielnicy Maboneng.

To aktualnie najbardziej hipsterska i kolorowa okolica w całym mieście. Niedawno przeszła dynamiczny proces gentryfikacji i choć część budynków to postindustrialne lofty i kluby, to w skali Johannesburga jest bezpieczna. Mój nocleg był w zamkniętym i strzeżonym osiedlu Mabonengu, ale zgodnie z informacją od ochroniarza obiektu, ten dystrykt jest okej do chodzenia 24h/7. I choć nie byłam tego pewna, to faktycznie dzielnica okazała się być przyjazna. Dodatkowo przeczytaj tekst o bezpieczeństwie w RPA.

Bogata oferta restauracyjna Mabonengu

Maboneng, oprócz bycia stosunkowo przyjazną dzielnicą, ma do zaoferowania mnóstwo restauracji z ciekawym jedzeniem (głównie afrykańskim, ale znajdziecie też restauracje izraelskie czy włoskie), a także szeroki wybór lokali muzyczno-tanecznych, klubów rzemieślniczych, mnóstwo graffiti i ciekawych rzeźb.

Niewiele sklepów

Jeśli zdecydujecie się na ten nocleg, to musicie wziąć poprawkę na to, że w okolicy nie ma wielu sklepów spożywczych, a sam dystrykt to literalnie 6 ulic na krzyż, więc nie ma tu zbytnio “przestrzeni”. Co mnie tu urzekło to fakt, że środowisko w tej części Joburga jest mieszane, widać tu przyzwolenie społeczne dla par LGBT+ (system legislacyjny RPA akceptuje małżeństwa jednopłciowe, ale społeczeństwo nie wszędzie jest tak otwarte, jak pozwala na to prawo), a i ja czułam się tutaj naprawdę swobodnie i swojsko.

Czegoś unikać wybierając nocleg w Johannesburgu?

Unikajcie natomiast hoteli, nawet jeśli mają milion gwiazdek, w dzielnicy Hillbrow. Spędziłam tam jedną noc, którą zdecydowanie zapamiętam jako jedną z najgorszych w moim życiu. Johannesburg w tej części odebrał mi absolutnie całe moje poczucie komfortu i bezpieczeństwa. 

Plan zwiedzania

Możecie skorzystać z całości tego planu albo poskładać sobie te atrakcje we własny plan. 

Dzień 1. Historia Johannesburga

Spacer po Mabonengu

To najbardziej artystyczna i hipsterska dzielnica w tym mieście. Warto tutaj zatrzymać się na dobre jedzenie i podziwianie street artu, którego jest mnóstwo. Graffiti, murale, rzeźby i lokalne knajpki, to to co was czeka tam za dnia, a wieczorami mnóstwo klubów z dobrą muzyką. Jest to jedna z najbezpieczniejszych mieszanych dzielnic leżących w centrum miasta. 

Muzeum Apatheidu

To miejsce dla najbardziej silnych psychicznie. Sama nie jestem w stanie powiedzieć ile razy płakałam w tym muzeum, ile razy miałam ochotę uderzać pięściami w ściany. To miejsce naprawdę silnie na mnie wpłynęło. Warto zarezerwować na zwiedzanie 3 do 5 godzin, bo niestety w sporej jego części największą atrakcję stanowią panele informacyjne, które trzeba przeczytać, a jeśli chcecie przejść je dokładnie, to 3 godziny nie wystarczą. 

johannesburg apartheid museum
Muzeum apartheidu

Po zakupie biletów otrzymujecie karnet dla osoby “białej” lub “nie-białej”. To determinuje w jaki sposób będziecie zwiedzać pierwszą część obiektu. Muzeum podzielone jest na kilka sekcji, ale gwarantuję, że każdy znajdzie tutaj coś dla siebie. Podczas mojego pobytu znajdowała się tam także tymczasowa wystawa poświęcona Nelsonowi Mandeli. Na pewno interesujące dane, które znajdziecie dotyczą też tego, jak w czasach apartheidu można było zmienić etniczność i znaleźć się w bardziej uprzywilejowanej grupie społecznej. W muzeum jest także wiele filmów pokazujących rozprawy post-apartheidowe, ukazujących w  jaki sposób na oskarżenia reagowali najwięksi zbrodniarze. 

Cena wejścia: 100 ZAR / 27 PLN

Constitution Hill (więzienie dla kobiet, stary fort/więzienie dla białych mężczyzn, więzienie dla niebiałych mężczyzn, Sąd Konstytucyjny)

Constitution Hill to ogromny kompleks więzienno-sądowniczy. Znajduje się w nim więzienie dla kobiet, które dzisiaj służy jako ośrodek pomocy w walce z wykluczeniem, seksizmem w RPA. Pomaga żeńskiej części społeczeństwa w walce o równouprawnienie. 

Położony nieopodal stary fort wojskowy w latach powojennych służył za więzienie dla białych mężczyzn. Przetrzymywano w nim także jedynego czarnoskórego mężczyznę – Nelsona Mandelę. Oczekiwał na proces w tamtejszym lazarecie, ponieważ obawiano się jego wpływu na innych więźniów. 

Constitution Hill Johannesburg
Widok z fortu na Wzgórzu Konstytucji

Warunki w więzieniu dla czarnoskórych mężczyzn były wręcz dramatyczne. Kąpiel raz na trzy/cztery miesiące, ograniczone racje żywnościowe. Podczas, gdy białym więźniom na święta przysługiwał kawałek ciasta, czarnoskórym oferowano kawę z cukrem i mlekiem – jeśli akurat było. Tortury, bicie były tu na porządku dziennym. 

Na wzgórzu znajduje się także Płomień Demokracji, rozpalony w wiosce Nelsona Mandeli i przyniesiony do pozostałości wieży, w której Nelson Mandela i wielu innych ludzi czekało na proces. Wartym uwagi budynkiem jest nowoczesny Sąd Konstytucyjny, w którym dowiecie się wiele na temat tego jak wygląda system prawny w RPA. Całość można zwiedzić samemu lub z dedykowanym przewodnikiem, który zna mnóstwo ciekawostek.

Constitutional Court Johannesburg
Sąd Konstytucyjny w Johannesburgu

Cena wejścia:

Pełna wycieczka: 100 ZAR / 27 PLN
Najważniejsze punkty: 80 ZAR / 21 PLN
Bez przewodnika: 50 ZAR / 13,20 PLN

Lunch/kolacja w Kalahari Thyme

Powrót wieczorem do dzielnicy Maboneng, na kolację w Kalahari Thyme – zjecie tutaj talerz tradycyjnych afrykańskich potraw, które uświadomią wam, jak bardzo #lesswaste jest kuchnia afrykańska. Johannesburg w przeciwieństwie do Kapsztadu ma znacznie więcej typowo kontynentalnych restauracji.

Kalahari Thyme Maboneng
W tym daniu znajdziecie: pap, chakalakę, gulasz z głowy byka, kopyta, kurze stopy i flaczki.

Dzień 2. Historia Soweto

Soweto to jeden z najstarszych townshipów w RPA. Zaczęły one powstawać na długo przed powstaniem apartheidu, gdy wprowadzano kolejne ustawy mające oddzielić ludność nie-białą od białej. System segregacji rasowej tylko je ukonstytuował. Początkowo townshipy nie miały niczego: wody, kanalizacji, prądu itd. Ludzie budowali domy z tego co znaleźli. Kiedy powstało Soweto władze Johannesburga nakazały usypać na drodze do miasta wielką hałdę ziemi, aby zasłonić widok na powstałe tam slumsy. W ten sposób Jozi i Soweto istniały obok siebie, ale zupełnie nie widząc siebie nawzajem.

Welcome to Soweto
Soweto administracyjne jest samodzielne, to nie jest część Joburga

Każdy township różni się od siebie. Niektóre mają domy z blachy falistej i nie mają prądu, a inne mają regularne, zadbane domy. Ten akurat charakteryzuje się tym, że znajdziecie tam każdy rodzaj zabudowy: bogatych, średnią klasę i bardzo ubogich. W Soweto funkcjonują galerie handlowe, które nie odstają od tych w Johannesburgu, znajdziecie tam restauracje KFC i Mc Donald’s. A jednocześnie żyją tam ludzie, którzy aby przetrwać muszą zbierać okoliczne rośliny i liście, a z nich robić strawę. 

Stadion Narodowy 

Wybudowany na drodze do Soweto Stadion Narodowy to prawdziwa gratka dla fanów piłki nożnej. To tutaj nagrano także teledysk Shakiry z Mistrzostw Świata z 2010 roku. Dzisiaj niestety jest to wymagający wielu pieniędzy obiekt, na którym relatywnie niewiele się dzieje. Ot, kolejny przykład źle przemyślanych inwestycji. Nie mniej obiekt robi ogromne wrażenie. Wybudowano go w kształcie kosza na owoce.  

FNV Stadium Johannesburg
Stadion zbudowany na Mistrzostwa w Piłce Nożnej 2010
Orlando

To ogromna dzielnica Soweto, w której mieszkał między innymi Nelson Mandela, i w której doszło do największych protestów antyrządowych. 

Vilakazi St.

Prawdopodobnie jedyna ulica na świecie, przy której swoje domy miało aż dwóch noblistów – Desmond Tutu oraz Nelson Mandela. Oba domy jeszcze stoją, Desmond Tutu regularnie odwiedza tutaj swojego syna, natomiast dom Mandeli zamieniono w muzeum. Budynki znajdują się przy Vilakazi Street, której klimat przypomina istne Krupówki Soweto. Można kupić tam wszelkie bibeloty, a czas umilają uliczni artyści. Niestety jest to także związane z uczuciem całkowitej sztuczności i przesytu. Vilakazi Street została nazwana od pierwszego czarnoskórego Południowoafrykańczyka, który otrzymał tytuł doktora nauk. 

Vilakazi Street Soweto Johannesburg
Ulica Vilakazi

Cena wejścia do domu Mandeli: 60 ZAR / 16 PLN

Muzeum Hectora Pietersona

Hector Pieterson to przypadkowa ofiara powstania w Soweto 1976 r. Rezurekcja wybuchła z uwagi na to, że Afrykanerzy (władze) rozkazali afrykańskim dzieciom uczyć się w języku afrikaans, z książek do których nia miały dostępu (napisanych w afrikaans), od nauczycieli którzy tego języka nie znali. Kiedy młodzież wyszła na ulicę rozpoczęła się przeciwko nim obława, którą można porównać do polowania. Wiele dni po stłumionym powstaniu, do Soweto wjeżdżały pojedyncze samochody, z których biali mężczyźni wyciągali broń i strzelali do losowych osób na ulicach. W muzeum poznacie brutalną historię tłumienia tych wydarzeń. Wewnątrz obowiązuje zakaz robienia zdjęć. Na zwiedzenie tego obiektu powinno Wam wystarczyć 1,5 godziny. 

Cena wejścia: 30 ZAR / 8 PLN

Kościół Regina Mundi

Po wybuchu powstania uczniów w 1976 roku wielu studentów i dzieci salwowało się ucieczką do kościoła Regina Mundi. Żołnierze otrzymali rozkazy, by ostrzelać świątynię, niszcząc jej bramy, elewacje i witraże. Wiele dzieci zmarło tego dnia. W tym budynku można przyjrzeć się wciąż istniejącym dziurom po kulach oraz podziwiać piękne witraże, a pośród nich jeden szczególny, który został podarowany przez Jolantę Kwaśniewską. Jest to niezwykłe dzieło. Ukazana na nim madonna, widziana z wnętrza kościoła jest białoskóra, a od zewnątrz ciemnoskóra. W nocy na odwrót. 

Cena wejścia: 20 ZAR / 5,50 PLN

Elektrownia w Soweto

Marzyliście zawsze o skoku na bungee? Dawniej Elektrownia w Soweto służyła do tego, by ogrzewać Johannesburg i jego mieszkańców, a smrodziła w Soweto. Dzisiaj jednak obiekt jest wyłączony, a jego dwa kominy służą za platformę do skakania na bungee! 

Soweto Towers
Wieże w soweto, gdzie można skoczyć na bungee

Cena skoku: 630 ZAR / 167 PLN

Lunch/kolacja w Pata Pata

Nie znacie Miriam Makeby? W latach 50. w południowoafrykańskich slumsach, w barach tańczono specyficzny taniec “pata pata”. Swoją twórczością wypromowała go między innymi ta piosenkarka. Na miejscu skosztujecie współczesnej kuchni afrykańskiej i kto wie, może zatańczycie pata pata?

Inne atrakcje

Wjazd na szczyt najwyższego budynku w Afryce

Nieopodal zamkniętego hotelu Carlton (zamknięto go, bo dzielnica podupadła i nie jest dobrze się tam zapuszczać) znajduje się najwyższy budynek w całej Afryce. Ja niestety nie miałam okazji zobaczyć widoku, musiałam opuścić Johannesburg po kilku dniach.

Cartlon Hotel
Budynek na zdjęciu stoi obok Hotelu Cartlon, to on jest najwyższym budynkiem w Afryce

Johannesburg – to nie jest nudne miasto

Żałowałam finalnie, że spędziłam w Jozim tylko parę dni. To miasto, które zdecydowanie zasługuje na więcej czasu i uwagi. Przy ogromnej konkurencji ze strony Pretorii czy Kapsztadu jest po prostu niedoceniane. Choć jako miasto nie ma szczególnej urody, to cieszy uśmiechami ludzi i wyjątkową atmosferą. 

Jeśli chcesz dowiedzieć się więcej o RPA to zapraszam do przeczytania:

 

Więcej
Postów