Kapsztad

Mówi się o Kapsztadzie, że jest to najpiękniejsze miasto na Ziemi. Pozwalam sobie nie zgodzić się z tak postawioną tezą. Według mnie Kapsztad jest najpiękniej położonym miastem na tej planecie, ale samo miasto… meh. Ma lepsze i gorsze strony – jak każde miasto i bardziej oraz mniej atrakcyjne punkty. Kapsztad zdecydowanie warto zobaczyć z wielu stron, bo gdziekolwiek pójdziemy naszym oczom, będzie ukazywał się niesamowity krajobraz gór połączonych z morzem. 

Kapsztad Zatoka Stołowa Cape Town
Panorama Kapsztadu

Kapsztad okala pasmo górskie, nazywane dzisiaj Dwunastoma Apostołami, jednak w zależności od metody liczenia, należy przyjąć, że “Apostołów” jest około siedemnastu. W czasach dominacji holenderskiej góry te nazywano zamkowymi, bo faktycznie wyglądają niczym mur otaczający ląd. W samym Kapsztadzie krajobraz tworzą 3 ważne wzniesienia i 1 pagórek: Góra Stołowa (Table Mountain) – 1086 m n.p.m. ze swoimi dwoma odrębnymi wierzchołkami: Devil’s Peak oraz Lion’s Head, a także wzgórze Signal Hill o wysokości 350 m n.p.m. Ciekawym faktem jest to, że wspomniana Góra Stołowa była kiedyś doliną pomiędzy wyższymi górami, które wyerodowały miliony lat temu.

Miasto otoczone jest niemal zewsząd wodami Oceanu Atlantyckiego. Z tego też względu jest tam wiele bajecznych plaż oraz klimat podobny do śródziemnomorskiego. Dopisuje roślinność, zwierzęta, jedzenie i atmosfera miasta, która jest wyjątkowa. Kapsztad to najstarsze miasto RPA, kolebka białej kolonizacji tego regionu i z tego też względu obszar najliczniej zamieszkany przez białoskórych obywateli kraju. Mając przynajmniej kilkanaście dni pobytu w RPA warto minimum 4 z nich spędzić właśnie w tym miejscu.

Bezpieczeństwo w Kapsztadzie

Jak w każdym miejscu w RPA, tak i w Kapsztadzie, nie należy kręcić się po zmroku. Ważne, by zachować zdrowy rozsądek, być czujnym i nie zostawiać portfela czy aparatu na wierzchu. Jest to kraj cieszący się złą sławą w statystykach kradzieży, napaści i gorszych rzeczy, warto pamiętać o ubezpieczeniu i zachowaniu uważności. Nawet w Kapsztadzie, który ma opinię względnie spokojnego miasta zdarzają się przykre incydenty. Przed wyjazdem zapoznajcie się ze wskazówkami dotyczącymi bezpieczeństwa w RPA i przed zarezerwowaniem noclegu spójrzcie na mapę rekomendowanych dzielnic. Możesz też obejrzeć ten film, w którym opowiadam o tym, czy czułam się bezpiecznie w tym mieście.

Transport w Kapsztadzie

Cape Town Kapsztad MyCityBus
MyCity Bus w Kapsztadzie

MyCity Bus

Jest to jedno z dwóch miast w Południowej Afryce, które posiada system autobusów miejskich. Chociaż otrzymałam od mojej gospodyni kartę MyCity Bus, to ani razu nie miałam okazji z niej skorzystać. Więcej informacji o karcie znajdziecie na dedykowanej temu stronie

Uber/Bolt

To rozwiązanie, z którego korzystałam i które wychodzi bardzo opłacalnie. Nie tylko bezpieczeństwo, cena i jakość są na wysokim poziomie, ale także szybkość i pewność realizacji usługi. Każdy kierowca Ubera praktycznie czeka na was aż bezpiecznie wejdziecie do domu, czy wybranego miejsca. Mi nawet raz użyczył swojego telefonu, kiedy nie mogłam zadzwonić! W dodatku wielu kierowców opowiada naprawdę ciekawe historie o Kapsztadzie i warto się od nich uczyć.

Taxis

Rozwiązanie bardziej dla lokalnych. Taxis to takie charakterystyczne busiki, którymi można przemierzyć calutki kraj i każde miasto. Ich kierowcy jeżdżą jak szaleni, nie przestrzegają żadnych przepisów. Nikt nie zna ich rozkładu jazdy, poza kolesiami w żółtych kamizelkach. Nie ogarnęłam tego systemu i odradzano mi go wielokrotnie, więc zostałam przy Uberze.

Taksówki

Są, ale podobnie jak na całym świecie, wyparte przez Ubera.

Noclegi w Kapsztadzie

Warto przed zarezerwowaniem noclegu zapoznać się z mapą bezpieczeństwa dzielnic. I wybrać takie miejsce, które będzie zaznaczone na zielono. Ja osobiście niezmiernie polecam w tym miejscu Airbnb (używając tego linku otrzymasz 138 PLN zniżki na rezerwację, jeśli jeszcze nie masz tam konta), z którego sama korzystałam i mogę szczególnie polecić moją gospodynię. Elizabeth zapewniła mi kartę MyCity Bus, ugotowała domowe biryani… i była przekochana!

Biryani
Biryani

Może nie będziecie mieć pięknego widoku, ale właściwie, skoro nie planujecie tam mieszkać, to chrzanić widok, ważne jest to, że lokalizacja jest bardzo przystępna, a właścicielka super schludna. No i dzielnica nazywa się Brooklyn, więc… jest wesoło 😉

Oczywiście możecie korzystać także z Bookingu czy Hostelworld – jest tutaj całe mnóstwo naprawdę dobrych i tanich noclegów. 

Plan zwiedzania Kapsztadu

Kapsztad to intensywne miasto, warto poświęcić mu trochę więcej uwagi niż takiemu, dajmy na to Hanowerowi. Moja sugestia zwiedzania jest taka, by przyglądać się pogodzie i dostosowywać do niej swoje plany. Jak wiecie zarówno w górach i nad morzem lubi się ona dynamicznie zmieniać. W tym miejscu jest jedno i drugie, dlatego warto obserwować warunki atmosferyczne i na tej podstawie podejmować decyzje. Nie musicie zatem korzystać z tego planu chronologicznie od 1 do 5, tylko zwracać uwagę na to, o czym pisałam wyżej.

Dzień 1. Poznaj miasto i jego historię

Wymagania: Pogoda obojętna, byle nie padało, ubranie dowolne.

Ratusz Miejski
old city hall cape town kapsztad ratusz mandela-min
Stary ratusz w Kapsztadzie / pomnik Nelsona Mandeli

Zwiedzanie zaczynamy od dawnego ratusza miejskiego, który wybudowano w 1905 roku z kamienia sprowadzanego w tym celu specjalnie z Bath w Anglii. Wnętrza tego obiektu są bardzo wystawne i dzisiaj pełnią rolę częściowo muzealną. Urząd przeniesiono do innego miejsca. Interesujący jest także pomnik Nelsona Mandeli znajdujący się na balkonie tego budynku. Przedstawia polityka, który zaraz po opuszczeniu więzienia na Robben Island w 1990 roku (w którym spędził 18 lat), wygłosił przemówienie do narodu. 

Zamek Dobrej Nadziei
castle of good hope zamek dobrej nadziei-min
Wejście do Zamku Dobrej Nadziei

Zamek Dobrej Nadziei to najstarszy budynek w RPA, wybudowany jeszcze przez Holendrów w XVII wieku. Nie jest to niezbędny punkt na mapie zwiedzania miasta, bo “zamek” jest po prostu starym fortem obronnym Holenderskiej Kompanii Wschodnioindyjskiej. Najciekawszym zabytkiem tego miejsca jest stary dzwon, ważący ponad 300 kg, który odlano w Amsterdamie. Poza tym, no cóż, europejskie fortyfikacje są znacznie ciekawsze. Można śmiało olać ten punkt, ale skoro już jesteście przy ratuszu, to szkoda, bo to naprawdę blisko. 

Koszt zwiedzania: 50 ZAR / 13,60 PLN

Dzielnica Bo-Kaap

Dzielnica Bo-Kaap cieszy się swoją renomą z uwagi na mrowie kolorowych, bajecznych domów w okolicy. Leży u podnóża wspomnianego wcześniej Signal Hill. Rozpościera się stąd fantastyczny widok na miasto i Górę Stołową. To lokalizacja, której zafiksowani na bajecznych odcieniach instagramerzy na pewno nie odpuszczą, a cała reszta chętnie obejrzy ze zwykłej ciekawości. Powstała z inicjatywy pewnego Bura (holenderskiego osadnika), który w 1760 roku postanowił rozbudować tutaj swoje gospodarstwo, a co za tym idzie potrzebował taniej siły roboczej. Ponieważ tubylcy nie poddawali się zbyt łatwo zniewoleniu, Holendrom opłacało się sprowadzać niewolników z okolic Półwyspu Malajskiego i Indonezji. Wielu z nich było muzułmanami lub wyznawcami wschodnich religii. 

Wspomniany już Bur “wybudował” dla nich domy, które mogli dzierżawić w zamian za swoją pracę. Nie wolno było im ich malować, wszystkie miały pozostać białe. Po zniesieniu niewolnictwa mieszkańcom pozwolono na wykup tych domów. W roku 1820 osiedliło się tutaj także wielu uciekinierów z Cejlonu oraz Jawy. Powstały pierwsze meczety, a domy pomalowano na dziesiątki różnych kolorów, by podkreślić wolność i niezależność mieszkańców. I choć ta “wolność i niezależność” wciąż była tylko częściowa (bo wkrótce powstał apartheid), to dała tradycję, która dzisiaj powoduje, że do dzielnicy Bo-Kaap ściągają tysiące turystów. W Bo-Kaap znajdziecie także muzeum historii tej dzielnicy i wiele ciekawych restauracji. Dzisiaj jest to miejsce z najstarszymi budynkami w całym Kapsztadzie i kolebka kultury, którą nazywamy Cape Malay. 

Ważne “Malay” to nie to samo co “Malaysian”. Malay to kultura, która wykształciła się wśród byłych niewolników i wczesnych imigrantów, a Malaysian, czyli Malezyjczycy to ludzie, którzy przybyli ze współczesnej Malezji. 

Koszt wejścia do muzeum: 20 ZAR / 5,50 PLN

Obiadokolacja lub lunch w Biesmiellah

W tym miejscu warto zatrzymać się w restauracji Biesmiellah, która oferuje szereg typowych dań kuchni Cape Malay. Ja rekomenduję zjeść w tym miejscu bobotie lub biryani, o których znajdziecie osobny wpis – jedzenie w RPA. Jako, że to kuchnia inspirowana muzułmańską i azjatycką, znajdziecie także wiele pozycji bezmięsnych.

Victoria and Alfred Waterfront

To najbardziej turystyczne miejsce w całym Kapsztadzie. Nosi imiona po królowej Victorii i jej synu, księciu Alfredzie, który w 1860 roku, jako szesnastolatek odwiedził to miejsce. Biali osadnicy byli tak zachwyceni wizytą członka rodziny królewskiej, że powstający w tym miejscu port (dziś najstarszy port w całym RPA), nazwali na cześć monarchów. Jest to miejsce typowo rozrywkowe, gdzie możecie wypróbować kuchni ze wszystkich stron świata, posłuchać afrykańskiej muzyki czy nowoczesnych interpretacji jazzowych. W porcie jest oczywiście diabelski młyn, jak przystało na byłą kolonię brytyjską. Można zwiedzić stare centrum handlowe i wybrzeże po brzegi wypełnione jachtami. Jednak przede wszystkim przychodzi się tutaj skonsumować różnorodne jedzenie afrykańskie i potrawy kuchni Cape Malay. 

Camps Bay

To dzielnica, gdzie mieszkają bogaci Kapsztadczycy. Należy tu podjechać Uberem albo jednym z autobusów miejskich. Jest to także miejsce z niezwykłą atmosferą i to właśnie tutaj przyjeżdża się, by obserwować zachód słońca w akompaniamencie wybornego, południowoafrykańskiego wina. Wokół znajduje się sporo knajpek, w których można schronić się przed wiatrem i kupić odpowiedni trunek. Polecam przybyć w to miejsce pod koniec dnia, by rozkoszować się feerią barw. Stąd Uberem wrócicie do domu bezpiecznie nawet po zmroku. 

Dzień 2. Cape Peninsula Tour

Wymagania: Pogoda dobra, ubiór sportowy, najlepiej pełne buty.

Ten dzień można także obejrzeć na moim filmie z Przylądka Dobrej Nadziei.

Hout Bay i Duiker Island, wyspa dzikich fok

Najlepiej wybrać trasę od Seapoint w stronę Hout Bay i zobaczyć trochę inną twarz Kapsztadu. To piękna widokowa droga, którą przejeżdża się wzdłuż wspomnianych we wstępie Dwunastu Apostołów.

Hout Bay to w języku afrikaans “drzewna przystań”. W dawnych czasach to stąd sprowadzano drewno do miasta. Dzisiaj w części Hout Bay znajdziecie najdroższe wille i posiadłości najbogatszych Południowoafrykańczyków, pozostałą część zamieszkują rybacy i zwykli rzemieślnicy. Obszar ten był (i chyba częściowo nadal jest) terenem licznych sporów o podłożu rasistowskim. Nie mniej to właśnie tutaj znajduje się przystań, z której odpływają łodzie na Duiker Island. 

Duiker Island to niewielka wysepka, która stała się naturalnym siedliskiem dziesiątek fok, które mają w tym miejscu znakomite warunki lęgowe. Kawałek dalej, za zatoką kręcą się już rekiny, a w tym miejscu jest dla nich zbyt płytko. Foki mają tutaj dużo jedzenia i świetną pogodę, więc czego chcieć więcej? Kilka razy w ciągu dnia podpływa łódź, foki machają, turyści robią zdjęcia i spektakl się kończy. Całości obrazu dopełniają wspaniałe okoliczności przyrody – otaczające zatokę zielone zbocza.

Koszt rejsu: 100 ZAR / 27,20 PLN

Chapman’s Peak
Chapman's Peak
punkt widokowy Chapman’s Peak

Chwila przerwy od jazdy po zakrętach trasy widokowej. Kawałek za Hout Bay czeka na was punkt widokowy Chapman’s Peak. Z niego dostrzeżecie inną stronę foczej zatoki, możecie coś w spokoju przekąsić i podziwiać wspaniały krajobraz. Jak macie ze sobą lornetkę, to warto jej użyć, bardzo często w zatoce widać bawiące się delfiny!

Boulders Beach, kolonia dzikich pingwinów

Kolonia dzikich pingwinów afrykańskich była pierwszym powodem, dla którego zamarzyłam pojechać do RPA. Te zwierzęta osiadły na tej plaży w 1982 roku! Na początku były tu tylko dwie pary lęgowe, a ptaki te znajdowały się na granicy wyginięcia. Jednak dzięki przekształceniu tego obszaru w rezerwat i zapewnieniu pingwinom względnego spokoju, ich populacja dzisiaj sięga blisko 3000 osobników. Na dobrobyt ptaków wpływ miał także zakaz połowu sardeli żyjących w wodach Zatoki Fałszywej. 

Obok plaży tych wyjątkowych nielotów sąsiadują zwykle ludzkie kąpielska. Ptakom zdarza się odwiedzać plażowiczów w wyznaczonych dla nich strefach i robią wtedy niezłą sensację. Jednak co istotne, ptasi mieszkańcy Boulders Beach nie migrują. Są stałą kolonią regionu i nie wygląda na to, by miało się to zmienić. 

Koszt wejścia do rezerwatu (uwaga, lepiej mieć gotówkę, bywa że nie ma zasięgu internetu): 150 ZAR / 41 PLN

Cape Point Nature Reserve, dwa punkty: Półwysep Przylądkowy oraz Przylądek Dobrej Nadziei

Tutaj trzeba przyjechać nie tylko po to, aby wspiąć się do latarni na koniuszku Półwyspu Przylądkowego czy zdobyć Przylądek Dobrej Nadziei. Przede wszystkim warto tu być dla dzikich zwierząt, które licznie zamieszkują rezerwat przylądkowy. Większość z nich można łatwiej spotkać nocą niż za dnia (np. karakale czy czerwone koty), ale mi ukazały się tu: zebry przylądkowe, strusie i pawiany.

Rezerwat ma wyjątkową florę i faunę, rośnie tu wiele endemicznych roślin. Można także zrobić sobie krótki hiking z Cape Point do Przylądka Dobrej Nadziei, ale konieczne są tu dobre buty. Na trasie należy uważać na pawiany, które mogą kraść jedzenie i próbować wchodzić do samochodów. Potrafią być groźne, jeśli się na coś uprą. Sama widziałam jak pawian ukradł dziewczynie lody… Także dobre buty, rozsądek i uważad na pawiany.

Koszt wjazdu na teren rezerwatu: 320 ZAR / 87 PLN

Kolacja w typowej afrykańskiej restauracji Marco’s African Place

W Marco’s African Place znajdziecie zestaw interesujących dań zarówno dla wegetarian jak i mięsożerców. Ciekawą potrawą dla osób jedzących mięso, będzie talerz z kawałkami kudu, springboka oraz strusia. Dla wegetarian polecam posiłek z kuchni Xhosa: umngqusho (nie próbujcie tego wymówić, wskażcie to danie po prostu kelnerowi/kelnerce). Jest to swego rodzaju wariacja na temat fasoli i kukurydzy. Na deser polecam ciasto w kremie, wynalazek co prawda brytyjski, ale kto powiedział, że nie pasuje. 

Dzień 3. Wspinaczka na Górę Stołową

Wymagania: buty trekkingowe, zapas wody, sportowe ubranie.

Podejście przez Platteklip Gorge

Ten punkt można śmiało zamienić na “wjazd na Górę Stołową”. Jednak jeśli jesteś w pełni sprawny/sprawna i masz zero kondycji, to dasz radę. Jeśli ja dałam radę, to każdy kto ma dwie ręce i dwie nogi, działające jak należy, sobie poradzi. 

U podnóża jest wiele znaków ostrzegawczych, by nie wyruszać w ten hike samotnie, ale jest on tak oblegany przez różnych ludzi, że tylko pierwsze 50 metrów spędza się w samotności. Zachęcam Was do wejścia na górę, to wyjątkowe przeżycie. 

Na szczyt wchodzi się w określonych okolicznościach, tzn. kiedy widoczność jest dobra. Jeśli góra tonie w chmurach, to nic nie zobaczycie z wierzchołka. Na samej górze także jest co robić, bo sam “stół” ma powierzchnię 3 km kwadratowych. 

Polecam podejście via Platteklip Gorge. Nie jest to najprostsza trasa, ale zdecydowanie najkrótsza. Całość przewyższeń, które trzeba pokonać ma 6000 m, ale widoki zapierają dech w piersiach. Trasę pokonuje się po kamiennych schodach, którym jednak wiele brakuje do regularności. Najlepsi z najlepszych wbiegają na górę w około 30 minut, normalnym ludziom zajmuje ona 1,5 h – 2 h. Mi zajęło to 3 h, ponieważ po drodze raz się wywróciłam, raz skręciłam kostkę, kilka razy puściłam beksę ze zmęczenia i nagrywałam materiały do vloga, który w końcu się tu pojawi, dzięki uprzejmości Go Pro Polska (OMT Group, oficjalny dystrybutor). 

Także jeżeli jesteście z tych bardziej fit, to pewnie uda Wam się szybciej ogarnąć trasę. Możecie też wracać piechotą, ja zdecydowałam się na powrót kolejką kablową. 

Na szczycie znajduje się restauracja, toaleta, kawiarnia, sklepy, wspaniały park krajobrazowy i mnóstwo dassie oraz jaszczurek! Także znowu zwierzątka. 

Zjazd kolejką kablową (lub zjazd i wjazd)

Uwaga, w zależności od pory roku, kolejka może być nieczynna od 18 lub 21:30. Warto upewnić się, o której godzinie zaplanowany jest ostatni zjazd tego dnia. Wszystkie potrzebne informacje znajdziecie na stronie kolejki na Górę Stołową. Mogą być też takie dni, kiedy kolejka jest w ogóle nieczynna z uwagi na zachmurzenie albo inne złe warunki pogodowe (lub cokolwiek innego).

Poranne wjazdy i zjazdy są droższe, bo rano częściej nie ma chmur. Jednak przy dobrej pogodzie zobaczycie wspaniałe widoki także wieczorem. Ja miałam taki przywilej. 

Ceny:

zjazd poranny: 200 ZAR / 55 PLN

w dwie strony rano: 360 ZAR / 98 PLN

zjazd popołudniowy: 200 ZAR/ 55 PLN

w dwie strony po południu: 300 ZAR / 82 PLN

Obiadokolacja w Timbuktu Cafe, w etiopskim stylu.
Timbuktu Cafe Cape Town
Timbuktu Cafe – etiopska restauracja

Kolację możecie zjeść w jednym z barów z kanapkami Gatsby albo w etiopskiej restauracji Timbuktu, gdzie znajdziecie ogrom wyboru dla wegetarian i mięsożerców. Dania je się charakterystycznymi, bezglutenowymi naleśnikami, bez użycia sztućców.

Dzień 4. Plażowanie

Wymagania: strój kąpielowy, ręcznik i w miarę dobra pogoda.

Wczoraj daliście sobie w kość, więc dzisiaj zafundujcie sobie dzień pełen odpoczynku na słynnej plaży Muizenberg Beach. Weźcie prowiant i spędźcie tam nawet cały dzień, a jeśli nie lubicie piknikowania, to w okolicy jest sporo knajpek. 

W tej okolicy można też pouczyć się surfowania albo mojego ukochanego paddle boardingu. 

Dzień 5. Fauna i flora RPA

Wymagania: wygodne buty, mogą być sandały, pogoda dowolna.

Ogród Botaniczny Kirstenbosch 

W tym miejscu znajdziecie całą roślinność Południowej Afryki, a także najdalej na południe rosnący Baobab. Ogród Botaniczny Kirstenbosch można zwiedzać, kiedy pogoda jest brzydka, bo i tak należy skupiać się na bliskości z przyrodą. Rezerwat zamieszkują różne dzikie ptaki, a także kilka gatunków węży z czego aż 3 jadowite. Jednym z nich jest nadrzewny i jaskrawozielony boomslang (po polsku: dysfolid). Jego jad jest śmiertelny dla człowieka, dlatego w kilku miejscach parku uprzedza się, by nie wchodzić poza wyznaczone ścieżki. 

Najbardziej spektakularne są jednak rośliny, zebrane tutaj z całego RPA! W tym ostatni gatunek konkretnego rodzaju cykady, który nie rozmnaża się już naturalną drogą, a jego wszystkie inne egzemplarze to klony stworzone z DNA tej konkretnej, niezwykle cennej rośliny. 

Koszt wejścia do ogrodów: 75 ZAR / 20,40 PLN

Signal Hill 

Wspinaczka na ten szczyt nie jest wymagająca i jeśli pogoda dopisuje to warto stąd obejrzeć zachód słońca nad miastem. Podobno to najlepszy punkt widokowy, by podziwiać Kapsztad. Ponadto, jest to miejsce endemiczną i unikatową florą Prowincji Przylądkowej Zachodniej. 

Obiadokolacja
Chakalaka bobotie balls
Bobotie balls i chakalaka

Warto udać się na Gatsby sandwich, jeśli jeszcze tego nie zrobiliście. Miejsc, które serwują to danie jest kilka, większość czynna dość krótko, więc trzeba sprawdzić godziny funkcjonowania. To taki tutejszy Mc Donald’s. Alternatywnie możecie udać się w stronę Waterfrontu – tamtejsze bary czynne są do późnych godzin nocnych i możecie załapać się tam na chakalakę z bobotie balls. 

Inne atrakcje w Kapsztadzie i okolicy:

Innych dni nie rozpisuję tak dokładnie, byście mogli wybrać, jaki rodzaj atrakcji najbardziej was kręci.

Robben Island

Jedną z rzeczy, która mi się nie udała, to odwiedzenie wyspy Robben, na której przez 18 lat więziony był Nelson Mandela. Tutaj wycieczki trzeba organizować sobie z większym wyprzedzeniem, o czym musicie pamiętać. Na wyspie można zwiedzić więzienie i poznać dramatyczne warunki w jakich trzymano więźniów oraz posłuchać na żywo relacji byłych skazanych. W większości – za działalność polityczną na rzecz zniesienia apartheidu. 

Dla wielu jednak taka wyprawa może być zbyt traumatyczna. Oprócz więzienia na wyspie jest także rezerwat dzikich ptaków. 

Green Market

To raczej okazja, która musi wam pasować do kalendarza. W soboty i rzadziej w niedziele na Green Market odbywają się, oprócz klasycznego targowiska, występy młodzieży z afrykańskich plemion, które pielęgnują swoją tradycję i zarabiają w ten sposób pieniądze na własne wydatki. 

Stellenbosch – winnice regionu

Stellenbosch to region winiarski Kapsztadu, który słynie z najlepszych win w regionie i tysięcy pól zasianych winogronem. Ja jednak ani nie jestem fanką alkoholu, ani nie miałam ochoty bezpośrednio finansować białych milionerów ze Stellenbosch. Kilka dni przed podjęciem decyzji o wyjeździe w to miejsce, trafiła w moje ręce książka “Mafia ze Stellenbosch”, która opowiada o potomkach architektów apartheidu, którzy do dzisiaj trzymają w swoich rękach 80% gospodarki RPA. W dodatku działają właściwie niemal jak mafia. Spasowałam, ale nie będę nikogo oceniać, jeśli jesteście fanami wina – bawcie się znakomicie i koniecznie podzielcie się wrażeniami.

Lion’s Head – wspinaczka

W tym planie macie już jedną wspinaczkę, ale jeśli to podejście to dla was za mało, to nikt nie broni, by spróbować wejść na Lion’s Head. Jest to zapewne bardziej skomplikowane niż Góra Stołowa, ale tutaj także musicie sami się przekonać. Dajcie znać, jeśli tego dokonaliście!

Langa – największe township RPA

Podobno Langa jest największym township RPA. Mijałam je parokrotnie jadąc samochodem. Jest też jednym, jeśli wierzyć pogłoskom, z najniebezpieczniejszych. Nie miałam okazji odwiedzić akurat tego miejsca, ale pamiętajcie, że jest szereg fundacji i organizacji, które zajmują się wspieraniem społeczności dotkniętej HIV i aids, które organizują takie wycieczki celem finansowania chorych dzieci. Warto rozejrzeć się za taką firmą, niż jechać tam wynajętym autem i robić zdjęcia z ukrycia, zza przyciemnianych szyb samochodu. Odnośmy się z szacunkiem i nie traktujmy ludzi z tej społeczności jak zwierząt w klatce. Ja odwiedziłam dwa townships, jeden w Knysnie i drugi w Johannesburgu, Soweto. Obie relacje można przeczytać w podrzuconych wyżej linkach.

Hermanus

Oddalone o 30 minut od Kapsztadu Hermanus jest legendarnym miejscem, w którym można podziwiać walenie. Niektórzy decydują się także na wynajęcie łodzi, którą można podpłynąć bardzo blisko tych zdumiewających zwierząt. Ja niestety nie miałam na to czasu, ale jeśli zastanawiacie się nad tym co robić, to zdecydowanie jest to jedna z najciekawszych możliwości w okolicach Kapsztadu. 

Kapsztad nie może się znudzić

Mimo tego, że moja lista atrakcji jest bardzo długa, to jestem pewna, że znajdą się jeszcze inne arcyciekawe atrakcje, w które obfituje Kapsztad. Dajcie mi znać, jeśli chcecie coś zasugerować, bo to z pewnością nie był mój ostatni raz w tym mieście. Mam nadzieję, że wasza wizyta w tym cudownym miejscu będzie równie udana. Czekam na wasze relacje i dajcie znać, na ile skorzystaliście z mojego planu.

Jeśli interesuje cię moja podróż po RPA, tutaj przeczytasz więcej:

 

Więcej
Postów