Mamy piękny listopad, prywatnie mój ulubiony miesiąc, bo właśnie w w nim wypadają moje urodziny! A że najlepszym prezentem na urodziny są podróże albo przygody, to mam o czym opowiadać.
I właśnie w związku z tym, w tym miesiącu osobiście polecę wam aż dwa miejsca, a trzecie zostawiam jednej z moich ulubionych twórczyń, czyli Ani z fenomenalnego bloga: Podróże w Naturze. A czwarte cudownym Ani i Grześkowi z TakeYourWay, którzy są cyfrowymi nomadami i mają naprawdę bogate portfolio podróży.
Zobaczmy zatem, dokąd pojechać w listopadzie!
PS. Oczywiście wiemy, że pandemia znów atakuje, a tegoroczny listopad to nie najlepszy czas na dalekie podróżowanie. Przewodnik ma zamysł ponadczasowy i mamy wielką nadzieję, że kiedyś znów będziemy mogli przebierać w kierunkach. |
Maroko w listopadzie
Tak jak wspomniałam we wstępie, głos w tej części oddaję Ani, która wraz ze swoją połówką, tworzy cudowne Podróże w Naturze. To nie tylko blog, ale też kanał na YouTube oraz piękny profil na Instagramie.
Listopad to taki czas, kiedy marokańska ziemia nie jest już tak skąpana w słońcu, a temperatury stają się znośne. Maroko zdecydowanie polecamy, bo zapachy przypraw, smaki lokalnych potraw i marokańskiej herbaty przyprawiają o przyjemny zawrót głowy. Często możesz poczuć się jak w jednej z baśni, a nawet wypowiedzieć wiele życzeń, bo na Saharze dojrzysz gwieździste, niezanieczyszczone sztucznym światłem niebo, pełne „spadających gwiazd”. Sahara to jedno z najpiękniejszych podróżniczych doświadczeń, jakie można przeżyć. Nie przegap jej podczas podróży! A teraz sprawdź, co jeszcze warto zawrzeć na marokańskiej liście miejsc do zobaczenia.
Ile czasu poświęcić na Maroko?
To wszystko zależy od tego, na ile możesz sobie pozwolić i co definitywnie chcesz zobaczyć. Tydzień to minimum, my zaś polecamy dwa tygodnie, jeśli chcesz być i na północy, i na południu kraju. Pokażemy ci propozycję zarówno na krótszy wyjazd, jak i ten dłuższy. Do realizacji obu będziesz potrzebować wynajętego auta – wyjdzie to korzystniej czasowo i cenowo niż przemieszczanie się z lokalnymi organizatorami wycieczek.
Opcja na tydzień
Jeśli wybierasz opcję wyjazdu tygodniowego, niech w twoim planie znajdą się: Marrakesz – Taghazout – Legzira – Sidi Ifni – Ajd Bin Haddu – Warzazat – Sahara.
W Marrakeszu doświadczysz galimatiasu ulic, zajrzysz na wypełnione pięknymi zapachami suki – czyli lokalne bazary, skosztujesz pysznych marokańskich potraw i będziesz mieszkać we wspaniale zaprojektowanych riadach. Udasz się do pięknego Bahia Palace, by zakochać się w miejscowym wzornictwie. Zobaczysz meczet Koutoubia i zjawiskową nekropolię Sadytów. Podejrzysz bociany na murach Pałacu El Badii i spytasz czy przyleciały z Polski, czy może z Alzacji. Kolacje będziesz jeść na dachach budynków przy Placu Dżami al.-Fana, słuchając wezwań do modlitwy i patrząc na zachodzące nad miastem słońce.
Taghazout to mała rybacka mieścinka, która słynie z dobrych fal dla surferów. Jeśli surfujesz – będziesz w raju! Jeśli nie – jest to doskonała okazja, by tego spróbować. Jednak i bez doświadczania fal, miasteczko nas ujęło swoim portowym charakterem i o wiele bardziej spodobało niż zachwalana, wietrzna i całkiem duża Essaouira. Jeśli lubisz spokój i bycie bliżej natury, wybierz Taghazout zamiast Essaouiry.
Zmierzamy dalej na południe i ku wodom Atlantyku! Miejscowości takie jak Sidi Ifni i Legzira mają nieco inny klimat niż północne wybrzeże kraju, ponieważ były pod panowaniem hiszpańskim. Czuć to w kuchni i trochę w architekturze. To atrakcyjne wybrzeże pełne pomarańczowych klifów, w które z impetem uderza oceaniczna woda, a o zachodzie słońce maluje wodę i klify na przeróżne kolory. Zdecydowanie magiczna atmosfera. Temperatura wody w oceanie? Około 18-19°C. W tej okolicy roi się też od łuków skalnych. I chociaż w Internecie przeczytacie, że łuku w Legzirze już nie ma, to nie znaczy, że nie ma innych. Bo są i robią wrażenie.
Morski klimat zamieniamy na surowy klimat Atlasu i Sahary. Są to krajobrazy, które warto raz w życiu zobaczyć. Na trasie będziemy mijać miejsca takie jak Ajt Bin Haddu czy Warzazat, a więc miejscowości, które zasłynęły jako plan filmowy licznych produkcji wielkiego formatu. Następnie zbliżymy się do podnóży Atlasu, gdzie wzgórza mają oczy – dosłownie, bo udało nam się dojść w miejsca, gdzie Berberowie dalej prowadzą koczowniczy tryb życia i żyją w jaskiniach. Ale to punkt programu na dłuższy wyjazd niż siedem dni. Jadąc dalej, przy wąwozie Todra, będą przed nami rozpościerać się zielone oazy na tle suchego krajobrazu i beżowych budynków. Przejedziemy się słynnymi serpentynami przy wąwozie Dades. Aż dojedziemy na pustynię! Polecamy wydmy i wykupienie nocy w namiocie z Berberami w wiosce Merzouga. Nie bój się dróg, które tu prowadzą, są naprawdę świetne i lepsze od wielu w Polsce!
Opcja na dwa tygodnie
Masz dwa tygodnie? No to hulaj dusza! Przy niezbyt powolnym tempie spokojnie zobaczysz jeszcze kilka miejsc w dalszych zakątkach Maroka. Będzie to dodatkowo: Ouzud – Fez – Szawszawan i czas na ewentualnie dłuższy pobyt na wybrzeżu lub na magicznej Saharze.
Ouzud to najwyższe wodospady w Maroku, a więc wyjątkowa atrakcja w dość suchym, pustynnym kraju. Co fajne, odnajdą się tu miłośnicy zwierząt, bo na pewno spotkasz tu małpy – makaki berberyjskie. Tak więc zobaczysz nie tylko wodospady, ale ich harce, iskanie się i nostalgiczne patrzenie w kierunku wodospadu. Okolica również jest malownicza – liczne gaje oliwne, czerwona ziemia i mało zaludniony, za to obfitujący w widoki interior. Bardzo ładnie prezentują się krajobrazy przy tamie El Ouidane. To nieturystyczne miejsce, które ujęło nas widokami. Dlatego możesz właśnie tędy ruszyć w kierunku kolejnego punktu programu.
A będzie to Fez! Czyli cesarska perła Maroko, która mieści jeszcze więcej zabytków i zdobnej architektury niż Marrakesz. W planie uwzględnij: piękną medresę Bu Inania, medresę Al. Attarine, Pałac Dar el Makhzen, Nejjarine Fondouk i oczywiście garbarnię Chouara, w której zobaczysz jak Marokańczycy wyrabiają skóry.
Szawszawan to kolejny punkt, który warto uwzględnić w trasie podróży. Jako że i Sahara, i Szawszawan to miejsca, które dobrze byłoby odwiedzić, a są na przeciwnych krańcach kraju, to właśnie dlatego trochę dłuższa podróż ma sens i na pewno nie zawiedzie. Szawszawan to niebieskie miasto. Większość budynków jest właśnie w tym kolorze, wygląda to doskonale! Pełno tu kotów, wspaniałej kuchni, mocno inspirowanej nie tylko berberyjską, ale też hiszpańską. My się zakochaliśmy w tym mieście i uważamy, że jest jednym z najpiękniejszych w Maroku.
W naszym planie nie ma Rabatu ani Casablanki. To miasta które dobrze brzmią filmowo, więc mogą miło się kojarzyć, ale na pewno nie są „top of the top” turystycznie. Dlatego staraliśmy się wybrać perełki, które w pamięci zapadną na dłużej.
Meksyk w listopadzie
O to, dokąd pojechać w listopadzie poprosiłam Anię i Grześka, autorów bloga TakeYourWay, a także przewodnika o tym jak wyjechać w podróż dookoła świata. Znajdziecie ich także tu na Instagramie!
Listopad to świetna pora na odwiedzenie Meksyku, a już na pewno półwyspu Jukatan. Sezon wysoki zaczyna się tam na przełomie listopada i grudnia więc warto przylecieć trochę wcześniej, zanim ceny poszybują w górę. Ponadto w listopadzie właśnie obchodzone jest… święto zmarłych! Serio, to dobry powód, żeby znaleźć się wtedy w Meksyku.
Co więc można robić w listopadzie na półwyspie Jukatan?
Przeżyć święto zmarłych
Meksykańskie święto zmarłych, czyli Día de los Muertos, ma niewiele wspólnego z tym, co znamy z polskiej kultury. Zamiast smutku i zadumy oczekiwać należy raczej radości, kolorowych strojów i hucznych zabaw. Jednym z miejsc na Jukatanie, gdzie warto być podczas święta zmarłych jest miasto Mérida.
W samej Méridzie, będącej stolicą stanu Jukatan, warto zatrzymać się nie tylko przy okazji Día de los Muertos. Jest ona mało turystyczna i można wczuć się w lokalny klimat. Bywa tam ciekawie zwłaszcza w weekendy, gdy odbywają się takie wydarzenia jak La Noche Mexicana, El Corazón de Mérida, czy Mérida en Domingo. Podczas nich można skosztować wielu lokalnych przysmaków, kupić tamtejsze pamiątki czy zobaczyć na żywo meksykańskie tańce.
Zobaczyć, gdzie wymarły dinozaury
Meksyk szeroko znany jej ze swojej historii, której owoce (w postaci pradawnych ruin) można podziwiać do dziś. Wiadomo również, że Meksyk był domem wybitnych ludów jak Majowie czy Aztekowie. Mało kto jednak wie o miasteczku Chicxulub Puerto, które znajdowało się w centrum wydarzenia, które zmieniło świat. To tam jakieś 66 milionów lat temu uderzyła asteroida, co najprawdopodobniej było jednym z głównych czynników rozpoczęcia wymierania nieptasich dinozaurów. Sam krater ma średnicę 150 km, a Chicxulub Puerto jest w jego geograficznym centrum. Samo miasteczko zupełnie nie jest turystyczne, a na miejscu znaleźć można jedynie zwykłą tabliczkę upamiętniającą historyczne zdarzenie.
Zanurzyć się w cenotach
Perłą, a właściwie perłami Meksyku są cenoty, czyli naturalne baseny utworzone w wapiennych zapadliskach skalnych. Często charakteryzują się pięknym kolorem i dużą przejrzystością wody, co sprawia, że są rajem do nurkowania i snorkelingu. Nasze najukochańsze cenoty na Półwyspie Jukatan to:
- Cenota Jardín del Edén
- Cenota Ik Kil
- Cenota Suytun
- Cenota “Car Wash” (w niej, oprócz rybek i żółwi, żyje przeuroczy krokodylek ❤️)
Wygrzać tyłek na pięknych plażach Cancún
Choć samo Cancún piękne nie jest, to może pochwalić się rajskimi plażami. Najbardziej ukochane przez nas to Playa Tortugas i Playa Delfines. Pierwsza z nich może nie oferuje piaszczystego wybrzeża, ale daje coś innego – spokój. To właśnie tam dało się znaleźć zaciszne miejsce z dala od tłumów, a równocześnie być tuż przy wodzie o przepięknym kolorze. Playa Delfines to natomiast klasyk tropikalnego gatunku – piękna długa plaża z bielusieńkim piaskiem i miażdżącym kolorem wody.
Podziwiać ruiny miasta Majów z perspektywy morza w Tulum
Tulum to kolejne już, po Cancún, popularne miasto na wybrzeżu stanu Quintana Roo, które może pochwalić się zjawiskowymi plażami. Jego wyjątkowość leży jednak gdzie indziej. To w Tulum znajdują się ruiny pradawnego miasta Majów, które ze względu na ich nabrzeżne położenie, można podziwiać również z pokładu łódki, lub pływając sobie leniwie w morzu.
Zobaczyć jeden z cudów świata
Na Jukatanie znaleźć można również jeden z cudów świata! Chichén Itzá to ruiny prekolumbijskiego miasta założonego przez Majów, które aktualnie znajdują się na liście siedmiu nowych cudów świata. Najbardziej charakterystycznym elementem miasta jest świątynia Kukulkana. Jej konstrukcja jest ściśle związana z przesileniem letnim i zimowym, gdzie, odpowiednio, o wschodzie i o zmierzchu słońce oświetla dwie ze ścian, a pozostałe dwie są w cieniu.
Na koniec dodajmy, że Ola “Zbrojka” zgarnęła nam sprzed nosa Gran Canarię, polecając ją na październik 😅 A ze względu na to, że Gran Canaria jest niesamowicie bliska naszym serduchom, była pierwszym skojarzeniem, bo na listopad to nadal świetny kierunek! Meksyk natomiast zapewni wam wyższe temperatury niż Kanary i podpisujemy się pod tym poleceniem – każde z nas, obiema rękami. Chcecie dowód? Sami w tym roku lecimy lecimy do Meksyku i ponownie robimy to w listopadzie 😃 |
Jeśli spodobały wam się kierunki zaproponowane przez Anię i Grzesia, to koniecznie przeczytajcie jeszcze kilka rekomendacji z ich bloga:
Karkonosze w listopadzie
Niektórym wydaje się, że w listopadzie w górach może być brzydko. Jednak mnie doświadczenie nauczyło, że czas między 7-15 listopada jest co roku naprawdę PIĘKNY. Oczywiście nie mogę nikomu zagwarantować pogody, ale sama wielokrotnie doświadczyłam, jak pięknie jest w górach właśnie w tym czasie.
Dokąd pojechać w listopadzie, jeśli chodzi o Karkonosze? Doskonałym wyborem będą Karpacz, Szklarska Poręba czy czeski Harrachov. Naturalnie w okolicy wybór jest znacznie większy.
W Szklarskiej rekomenduję zatrzymać się w apartamencie U nas w Sudetach. To cicha i spokojna okolica, położona rzut beretem od pięknej panoramy na całe pasmo Karkonoszy – Złotego Widoku. Powiem wam w tajemnicy, że wieczorem na podwórko zaglądają jelenie :).
Doskonałe położenie Szklarskiej Poręby zapewnia nam dostęp zarówno do majestatycznych Karkonoszy, jak i subtelniejszych Gór Izerskich, po których spacerowanie jest czystą przyjemnością.
Wodospad Szklarki Wodospad Kamieńczyka Panorama z Zakrętu Śmierci Schronisko na Wysokim Kamieniu Śnieżne Kotły Szrenica w oddali Wysoki Kamień
Co można robić w okolicy?
- Wejść na Szrenicę i Śnieżne Kotły
- Wspiąć się na Śnieżkę, królową Karkonoszy
- Morsować w Wodospadzie Podgórnej
- Poznać walońską spuściznę regionu
- Wspiąć się na Wysoki Kamień
- Dojść do Chatki Górzystów z Jakuszyc
- Wejść na Zamek Chojnik
- Zwiedzić Harrachov
Tym, którzy znają Sudety nie trzeba reklamować tego kierunku, jednak ci, którzy jeszcze nie mieli okazji zwiedzić tego regionu gorąco polecam!
RPA w listopadzie
W 2019 roku zrobiłam sobie największą urodzinową przyjemność i wyjechałam do Południowej Afryki. To było jedno z moich największych marzeń. Nie tylko dlatego, że RPA jest pięknym krajem, ale także dlatego, że fascynuje mnie jego skomplikowana historia.
Oczywiście pojawiało się wiele wątpliwości o tym, czy to bezpieczne i jak będę podróżować. Kolejnym pytaniem było “kiedy?”. Pod kątem natury, chodziło o to, by roślinność nie była zbyt bujna, by można było łatwiej obserwować dzikie zwierzęta. Jednocześnie chciałam, aby już było dość ciepło i tutaj na pytanie “dokąd pojechać w listopadzie?”, mogę odpowiedzieć: do Południowej Afryki.
Góra Stołowa / Table Mountain Devil’s Peak Panorama Kapsztadu Chapman’s Peak punkt widokowy Cape Point – wiatr jest niesłychany Pawianica z młodym Table Mountain / Devil’s Peak Struś na Półwyspie Przylądkowym Przylądek Dobrej Nadziei widziany z Cape Point Przylądek Dobrej Nadziei, najbardziej na południowy-zachód wysunięty kawałek Afryki
Listopad to w RPA wiosna, trochę za początkiem, ale jeszcze nie lato z jego falami upałów i problemami z dostępem do słodkiej wody. Jest to też kraj czterokrotnie większy od Polski, a więc zróżnicowanie temperatur i terenu jest dużo większe niż w naszej części świata.
Wielu osobom najbardziej podoba się bajeczny Kapsztad, z jego położeniem w otulinie Góry Stołowej i Rezerwatu Przylądkowego z jego pięknymi pingwinami afrykańskimi, zebrami przylądkowymi, strusiami i innymi zwierzakami. Na mnie największe wrażenie zrobił jednak Johannesburg z jego wszystkimi ciemnymi i jasnymi stronami.
Nie można oczywiście pominąć Garden Route, która jest najwspanialszą trasą wiodącą wzdłuż oceanu, ani jego przydrożnych perełek, niewielkich miasteczek leżących na wybrzeżu. To właśnie w jednym z nich poznałam Beaty, prowadzącą fundację dla dzieci i dziewcząt z wirusem HIV w jednym z tutejszych townshipów.
To niesamowite, że nieco dalej w Stormsriver, gdzie Atlantyk miesza się z Oceanem Indyjskim, znajduje się mekka dla backpackersów, chcących zażyć adrenaliny w bujnych lasach Parku Narodowego Tsitsikamma. Można tutaj skoczyć z jednego z najwyższych punktów z liną bungee na świecie, spłynąć w tubie po Czarnej Rzece, udać się do lasu deszczowego w poszukiwaniu jadowitych węży lub pająków albo pływać na deskach SUP lub w kajakach po wybrzeżu RPA. I to wciąż nie wszystko. Nie zapominajmy, że u wybrzeży kraju znajdują się także piękne rafy koralowe, formacje skalne i co roku przypływają tu setki gatunków istot morskich: waleni, rekinów, mant czy delfinów.
Można także odwiedzić legendarny i ogromny Park Krugera, czyli udać się na kilkudniowe safari, w czasie którego można spotkać żyjące na wolności lwy, leopardy, nosorożce, słonie czy bawoły afrykańskie – tak zwaną Wielką Piątkę. Nie umkną nieustraszonym poszukiwaczom także inne zwierzęta: gepardy, hipopotamy, gnu, żyrafy czy impale. Południowa Afryka ma wszystkiego pod dostatkiem (poza zagrożonymi wymarciem nosorożcami).
Stado słoni Żuk gnojarz Leopard w Parku Krugera Żyrafa Niala
RPA to naprawdę niesamowity kraj do odwiedzenia i już przebieram nóżkami na myśl o mojej kolejnej podróży do tego państwa.
A co was najbardziej przekonuje?